Czego słuchałem w 2020 roku na streamingach?
Coroczny szał na publikowanie playlist już minął kilka tygodni temu. Może to i dobrze, bo teraz ze spokojem mogę pokazać swojej statystyki, które najbardziej zaskoczyły… mnie. Jak to wszystko wyglądało?
Jakoś na przełomie listopada i grudnia pojawiły się pierwsze podsumowania 2020 roku. Spotify nie mogło być oczywiście gorsze i tradycyjnie przygotowało dla swoich użytkowników ich playlisty z najczęściej słuchanymi utworami, wykonawcami i podcastami.
Ta przygotowana dla mnie klasycznie jest zaskoczeniem. Nawet biorąc pod uwagę to, że dość ciężko powiedzieć, czego tak naprawdę w kończącym się 2020 roku słuchałem. Moją muzykę dzielę pomiędzy streaming, którego rzeczywiście było najwięcej i teoretycznie powinien najlepiej odzwierciedlać mój gust i tegoroczne upodobania, kompakty, empetrójki itd., ale…
Na Spotify brakuje dużo nielegali, zarówno tych nowych, jak i starych. Odpada więc znaczna część albumów. Dodajmy do tego kilka mixów z Soundclouda i Mixclouda, które w tym roku nie zaznaczyły u mnie jakiejś wielkiej obecności, ale jednak negować ich istnienia nie mogę. Klasyczne kompakty też nie odeszły do lamusa, wręcz przeciwnie – żonglowałem nimi jak polski Messi. Do tego dochodzi kilka kaset z naciskiem na Bleak Output NOON-a, natomiast kompletnie pomijam winyle. Kupowałem je, ale… nie przesłuchałem żadnego.
Na oko streaming w moim przypadku to ok. 60-70 proc. słuchania, pozostała część to cedeki, empetrójki i radio, najczęściej say say i We Funk Radio. Teoretycznie można uznać, że Spotify będzie jako tako miarodajny. W serwisie przesłuchałem piosenki 1706 wykonawców, z których 538 było dla mnie nowymi postaciami. Byli to przedstawiciele 331 (pod)gatunków, w tym 122 nowych. W tym roku pierwszą piątkę zdominował rap, co w ogóle nie jest dla mnie zaskoczeniem, bo już dawno nie miałem takiego roku, w którym tak bardzo bym się na nim skupił. Numerem jeden był hip-hop, potem polish hip-hop, german hip-hop, alternative hip hop i na końcu polish alternative hip hop.
Podobno jestem pionierem, bo słuchałem „Portofino” TUZZY, zanim kawałek osiągnął pułap… 50 tys. odtworzeń. Też mi wyczyn. Znalazłem się również w gronie 0,1 proc. fanów Pete Rocka, którzy słuchali go najczęściej. Cokolwiek to znaczy, ale do takiego „osiągnięcia” wystarczyło raptem 897 minut słuchania. To daje ok 15. pełnych odtworzeń różnych płyt, co świadczy o dwóch rzeczach – fanbase PR w streaminach jest niewielki, a większość jego wyznawców słucha muzyki z nośników. Co do samych kawałków to moim najczęściej granym było „C.M.P.” JWP/BC. Raczej bez zaskoczenia, ale że wystarczyły na to tylko 33 odtworzenia?
Tak to wygląda na szwedzkim serwisie. Plejka raczej spoko, mi się podoba, ale pokazuje też, że żaden trapowy numer z tego roku nie zagościł u mnie na dłużej. A to dziwne, bo wydaje mi się, że np. Pi’erre Bourne i Playboi Carti lecieli u mnie często.
Mniejsza o to, playlista poniżej.