Jedna z największych niespodzianek tego roku. Totalnie wyluzowany materiał i idealny miszmasz gatunkowy na koniec lata. Czego chcieć więcej?
Już opadły emocje po Lech Polish Hip-Hop Music Awards, a że jednym ze zwycięzców był Barto Katt za mocne Yuppie to wypada mi wręcz wspomnieć o pewnej perełce z jego Bump’12. S1 Mixtape dwójki nastolatków to jedna z lepszych rzeczy, które ostatnio słyszałem. Kosma Król, który zapewnia, że ma otwartą banię i nie ma powodów, żeby mu nie wierzyć, i Kania, totalnie uniwersalny beatmaker czujący tak samo boom-bap, jak i trap, nagrali materiał na maksa zróżnicowany, a przy tym tak spójny, że ciągle zastanawiam się, jak udało im się to osiągnąć.
S1 Mixtape jest dość proste. Klasyczna formuła MC – producent, która jest tak samo naturalna jak zieleń na Jamajcie. Albo na koszulkach Kamerunu czy innej Nigerii (analogie piłkarskie muszą być, mundial wkrótce). W większości piękne beaty chwytające za klasykę („Na wolno” i „Żaba”), współczesną truskulozę („Igloo flow”) i synth funk („Słońce”) i teksty, w których próżno szukać lirycznej ekwilibrystyki czy wersów mierzonych od linijki, ale na tyle porządnych („Bo razem z karimatą okupuję tutaj ziemię / Zacienie mam, na podłodze sam sobie leżę / No i wierzę, że samotność mnie nie dopada / Obok karimaty jest jeszcze wolna kanapa”), że doszukiwanie się czegoś na siłę jest zupełnie nie na miejscu. No dobra, „Funk” jest tylko spoko, bo wokal Jana Marczewskiego to trochę bieda wersja Vito, a zalety „Miał być grime” kończą się na fenomenalnym basie.
Osiedlowy materiał, ale bardziej w stylu Okolicznego Elementu czy Miejskiego patrolu Mielzkiego i Patr00, a nie jakichś typów spod bramy. Browarek, gibonek, ziomeczki, rozkminy na ławce, a potem partia na konsoli, czyli przepis w jak prosty sposób można sobie przypomnieć stare, dobre czasy. Serio, odpalam ponownie i notuję w kajecie tych typów, bo mogą być z nich ludzie.
Jeden komentarz do “Kosma Król & Kania „S1 Mixtape””