Timing idealny. Opolski raper-wokalista zapowiada nowy album.
Tak słucham tego kawałka, słucham i dziwię się, dlaczego Jarecki jeszcze mocniej się nie przebił i nie osiągnął rozpoznawalności np. Mroza. Zresztą, nieważne, bo nowy singiel ma wszystko, żeby poruszyć tych bardziej czułych hip-hopowców (o losie), jak i masy nieświadomie obcujące z alternatywą.
„Mamo” trąci trochę Męskim Graniem, ale wcale nie traktowałbym tego jako wady. Wręcz przeciwnie – to jest naprawdę wybijająca się rzecz w tej inicjatywie. Brzmienie DJ-a BRK jest czarne, głos gospodarza również, ale dusza jakby słowiańska. A taki kawałek dzisiaj sprawia, że to właśnie Jarecki jest teraz pierwszym wyborem, a nie „Kochana mamo” Pei, „To dla ciebie mamo” Vienia i Pelego czy „MaMa” Te-Trisa. To już o czymś świadczy.
Czekam na płytę, Jarecki to pewniak, zwłaszcza że jego Za Wysoko to moja absolutna czołówka 2017 roku, a wypadałoby w końcu dać następcę.