Powinniśmy się przyzwyczaić do kilku rzeczy. Doskonale widać to na przykładzie wizyty 50 Centa w Polsce.
Miałbym wielki problem powiedzieć z pamięci, kto jest prowadzącym „Dzień Dobry TVN”. Telewizji śniadaniowej nie oglądam w ogóle. Nie wiem nawet czy konkurencyjne stacje mają w swojej ofercie podobne programy.
Przyznam szczerze, że w życiu z uwagą obejrzałem tylko dwa obszerne fragmenty porannego programu TVN. I to w przeciągu jednego miesiąca! Tym pierwszym była słynna rozmowa z dzieckiem o pseudonimie Green Grenade i jego rodzicami. Drugim był ten przedwczorajszy – ze słynnem amerykańskim raperem. Obydwa łączy bardzo wiele. O wiele więcej niż nam wszystkim się wydaje.
O tych „aferach” dowiedziałem się od znajomych. Postanowiłem obejrzeć powtórki, żeby wiedzieć o co chodzi. Pierwszy przypadek, sprzed kilku tygodni, został źle odebrany w środowisku hip-hopowym. Po części to rozumiem, z drugiej jednak strony pojawia się trochę pytań. Czy każdy z nas, ten który jawi się jako pasjonat tej kultury, nie miał styczności w wieku 9 czy 10 lat z rapem o pieniądzach, koksie czy kobietach lekkich obyczajów? Wątpię, że znalazłby się ktoś taki, kto by odpowiedział „nie”. Doskonale pamiętam czasy, kiedy z kolegą po kryjomu słuchaliśmy Liroya czy Nagłego Ataku Spawacza. Tylko dlatego, że panowie używali wulgaryzmów. Było to w okolicach 1997 roku. Mieliśmy nawet własne nagrywki na kasetach TDK, Sony i Maxell, kupowanych w pobliskim sklepie. Nagrania podobne do tych, które nagrywały wymienione postaci. Czy to coś złego? Z perspektywy czasu i własnego doświadczenia, powiem że nie. Przynajmniej w przypadku moim i kolegi. Gdzie byli rodzice? No właśnie. Moi o niczym nie wiedzieli, a opiekunowie Xaviera jeszcze się z tego cieszą. Cóż…
Jednak to było już dawno, wszyscy zapomnieli. Przedwczoraj w „Dzień Dobry TVN” pojawił się 50 Cent. I sytuacja jest bardzo podobna do tej z małoletnim polskim raperem – nadzwyczajne oburzenie środowiska. Zaskakujące, że w większości z tych samych powodów – prowadzący nie mający o tym pojęcia, źli eksperci, nie te audytorium itd.
Fifty jest jaki jest. Mi jest kompletnie obojętny, chociaż Get Rich Or Die Tryin’ mam na półce i uważam za jeden z niezaprzeczalnych klasyków minionej dekady. Bardzo dobrze pamiętam czasy, kiedy rodziła się jego „potęga”. Jarali się prawie wszyscy, mało kto ganiał. Po kilku miesiącach słuchanie Curtisa uważane było za obciach i brak gustu u słuchającego oraz narażanie się na szydzenie ze strony słuchaczy tzw. „prawdziwego rapu” (jakikolwiek by on nie był). Nigdy nie śledziłem zbytnio jego kariery, a jakiekolwiek moje zainteresowanie jego osobą minęło po słynnej przegranej batalii z Kanye Westem w 2007 roku. Wczoraj przyjrzałem mu się ponownie, już po obejrzeniu słynnego już programu.
Sprawą się trochę zainteresowałem (bo słuchawkami już nie, sorry, wolę swoje). Pani prowadząca – Dorota Wellman – mówi o „panu, który śpiewa o swoim ciężkim życiu i dojściu do bogactwa”. Jakieś tancerki tańczą w rytm przebojów byłego podopiecznego Dr Dre i Eminema. Raper ze śnieżnobiałym uzębieniem bez żadnego wstydu mówi o planach zarobienia kolejnych milionów. Ucina sobie pogawędkę z Liberem. Media Markt na swoim fejsbukowym profilu prowadzi rymowaną zabawę. Słuchacze mają możliwość spotkania z raperem w jednej z galerii handlowych.
Co w tym złego? Nic. Czemu środowisko jest oburzone? Nie wiem. W większości przypadków stawiam na zazdrość. Osoba wyklęta przez osoby związane z tą kulturą w Polsce, czyli Liber, ma możliwość zamienienia kilku słów z raperem ze Stanów. Z tym raperem, który także w Polsce jest znienawidzony przez uliczników i truskulowców. Jak widzicie mamy do czynienia z paradoksem. Wyobrażacie sobie kogoś innego na miejscu obornickiego rapera-piosenkarza? Ja nie. Jest to osoba dobrze znana słuchaczom mainstreamowych stacji muzycznych pokroju RMF FM czy Radia Zet, więc naturalną rzeczą jest umożliwienie jej kolejnych „lansów”. A że ta gwiazda prezentuje taki, a nie inny poziom swojej twórczości? Nieistotne. Ważne, że jest znana dla mam, babć i dziadków. O to chodzi.
Czy można się przyczepić do dyskusji? Nie. Pytania były takie, jakich można było się spodziewać. Odkrywcze odpowiedzi mogły być dla osób, dla których hip-hop i jego historia nie są zainteresowaniem (czyli tych, wymienionych w poprzednim akapicie). Są zjawiskami postronnymi, o których kiedyś tam słyszały. Warto zaznaczyć, że głównym odbiorcą „Dzień Dobry TVN” jest właśnie taka osoba. TVN trafił w target idealnie.
Słyszałem też głosy, że w studio powinny pojawić się osoby, które mają olbrzymi szacunek wśród słuchaczy rapu w Polsce. Tede, O.S.T.R., Eldo i ktoś tam jeszcze. Pytanie tylko, czy oni (a już na pewno tych dwóch ostatnich) wystarczająco szanuje 50 Centa, żeby z nim się spotkać i porozmawiać w telewizji śniadaniowej? Jak myślisz?
Widziałem tylko wywiad w studio telewizyjnym. Mi to wystarczy. Proponuję zrobić to samo, co z Green Grenade. Olać. Zapomnieć i nie nagłaśniać sprawy. Bo i po co? Jest wiele ciekawszych rzeczy do robienia, niż to, żeby prawdziwi fani rapu zajmowali się takimi akcjami. Było, minęło. Dla kogoś spotkanie idola na żywo znaczy bardzo dużo. Nieważne czy ma 10 lat, czy słucha Miley Cyrus lub jest Liberem albo Pikejem.
A do takich rzeczy powinniśmy się przyzwyczaić. Nie muszą już przyjeżdżać tylko podstarzałe i mało znaczące gwiazdki. Polscy słuchacze coraz częściej są rozpieszczani przez organizatorów i nie jest przecież już dziwnym przyjazd megagwiazdy rapu do naszego kraju. A więc, czy masz już bilet na OutKast?
Zdjęcia: http://rollingout.com/, http://natemat.pl/
Faktycznie, ludzie, którzy za bardzo biorą do siebie takie akcje powinni trochę przystopować, ale… zazdrość? Naprawdę? Głos sprzeciwu, grymas wynikający z zażenowania, niepochlebny komentarz, krytyka – czy to musi być motywowane zazdrością? To chyba najmniej logiczny powód, dla którego ludzie mogliby się oburzać tym całym zamieszaniem związanym z 50 Centem i nie tylko zresztą.
Napisałem o większości przypadków, nie o wszystkich. Odnoszę się bardziej do sytuacji takiej, że Liber czy Pikej, uważani za totalnych wacków, otrzymali możliwość rozmowy/lansu/czegokolwiek innego. Ten, który powszechnie ma szacunek lub skille – nie.