Człowiek, który urodził się za miastem

Mała konfrontacja pokoleń na brytyjskiej scenie. Albo inaczej – w moich głośnikach, bo to chyba trochę lepiej brzmi.

Na chwilę wróciłem do słuchania kilku produkcji Braintaxa, niegdyś jednego z lepszych raperów i producentów na brytyjskiej scenie. Przypomniałem sobie jego trzy płyty, celowo przy tym pomijając epki (nagrywane jeszcze w duecie z DJ-em Testem, w ogóle ciekawa historia, ale o tym może kiedy indziej), do których kiedyś jeszcze wrócę w wolnej chwili. Niemniej, jeśli ktoś ich nie zna, to polecam sprawdzić, bo niewiele ustępują longplayom.

Dzisiaj trochę zmienił mi się obraz, a przy okazji uświadomił, że najlepsze i najciekawsze rzeczy Brytole dawali w połowie poprzedniej dekady. Wiecie, ja zawsze bardzo lubiłem tego kolesia i uważam jego płyty za ważne i istotne dla całej brytyjskiej sceny. Może nie kamienie milowe, nie jakieś mega klasyki, chociaż tymi są zapewne epki i debiut, ale zwyczajnie za ważne i istotne płyty. Nastąpiło u mnie małe przetasowanie wartości jego produkcji, bo jeszcze do niedawna twierdziłem, że to Panorama jest jego opus magnum, potem debiutanckie Biro Funk, a na końcu trochę ignorowany przeze mnie My Last and Best Album. I jaki jaki ja, kurwa, popełniłem błąd trochę ignorując tę ostatnią.

Owszem, produkcje z 2001 i 2006 roku to naprawdę świetne płyty z raptem kilkoma skipami, ale właśnie teraz należycie doceniłem ostatni album spod szyldu Low Life Records. Dopiero po latach skumałem, że ten tytuł okazuje się nie tylko proroczy, ale po prostu oddaje stan faktyczny! To właśnie tutaj znalazło się wszystko, co było najlepsze na dwóch poprzednich LP w postaci „Munchies” i  „Retail”. Tutaj jest genialne oddana brytyjska swojskość w „Real People”, skąd po części wziął się tytuł tego tekstu. Przezajebiste, ale jakby tego było mało, to jest tutaj sporo nowych brzmień w postaci „Fix Up Come On” i „Duvet”, które brzmią niczym nasza Ortega Cartel, a w dodatku niesamowite, tak pięknie tłumaczące genezę płyty, „Magnum on Crack”.

Oczywiście duża w tym zasługa C-Swinga, który pomógł produkować ten „teoretycznie” jubileuszowy i jednocześnie ostatni album w katalogu wytwórni Low Life Records. Swoją drogą to całe My Last and Best Album bardzo przypomina produkcje naszego Ostrego z tamtych czasów, konkretnie okres od 7 do Ja Tu Tylko Sprzątam. Tematyka, klimat, zajawka, ale pojawia się jedna zasadnicza różnica – Braintax przynajmniej wiedział kiedy skończyć.

Dzisiaj też miałem okazję posłuchać nowej produkcji Black Josha – Brexit. I serio, ja naprawdę lubię tego typa i uważam go za jedną z najważniejszych współcześnie postaci na angielskiej scenie, ale ten mixtape (bo tak naprawdę to nie wiadomo, co to do końca jest) kompletnie mnie nie przekonał. Oczywiście nie ma co porównywać Braintaxa i ziomeczka z Manchesteru, ale zdecydowanie górę bierze ten pierwszy. Aha, a gdybyście nie byli jeszcze przekonani do UK rapu to polecam sprawdzić dwie składanki, co ciekawe, obydwie od Low Life – Lowlife’s Main Courses 'Food’ i Life Before 40. Nic tak dobrze nie oddało ducha wyspiarskiego rapu, z jego wszystkimi zaletami i wadami, jak właśnie te dwie kompilacje, i co najciekawsze to z wieloma najlepszymi numerami kilku kolesi.

ZapiszZapisz

ZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *