Recenzowanie czy opisywanie mixów to jedna z najbardziej niewdzięcznych rzeczy, jakie kiedykolwiek mogły mi się przydarzyć. Co można napisać więcej, aniżeli to, że host ma (nie)dobry gust?
Zacznijmy od tego kim jest Luter One. Aktywista, promotor i przede wszystkim DJ z całkiem niezłymi skillami. Reprezentant niejakiego Full Flava Patology, o których informacji w necie jest jak na lekarstwo. Zwolennik klasycznych rozwiązań. Wydał kilka mixów, z których najnowszy – Mixdisc Vol. 2 – zakręcił się w moim odtwarzaczu kilka tygodni temu. Jak jest?
Wystarczy spojrzeć na okładkę i bardziej wprawione oko będzie wiedziało z czym i kim mamy do czynienia. Typowe 90’s z kilkoma innymi naleciałościami. Czy to dobrze, czy też nie – co kto lubi. Każdy fan hip-hopu sprzed dwóch dekad będzie albo wniebowzięty, albo rozgoryczony. Dobór kawałków jest naprawdę znakomity, pod warunkiem że nie jest się za bardzo obeznanym z tamtymi klimatami i czasami. Reszta, m.in. moja skromna osoba, po początkowych zachwytach stonowała swoją ekstazę. Wszystko niby dobrze itd., ale można słuchać tego samego? Dużo i długo, ale istnieje pewna granica (chociaż takie „Carmel City” można słuchać bez końca). I tak by zapewne było z DJ’em Luter Onem. Posłuchałbym, odłożył na półkę albo po prostu komuś oddał. Kilka małych zabiegów spowodowało jednak coś innego.
Największą robotę robi kilka blendów. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile radochy daje taka redmanowa „Funkorama” połączona z noonowskimi „Bezsennymi Nocami”. Jak fajnie potrafią brzmieć np. tacy Outkaści. Wszyscy ulokowani gdzieś pomiędzy klasyką i kilkoma polskimi akcentami w postaci Fisza czy Mesa. To jest właśnie najciekawsza rzecz na płycie – nie wiesz czy za chwilę nie zmieni się bit, pod który rapuje twój ulubieniec. Co powiecie na samplowanego Snoop Dogga wprowadzającego „Love is Stronger Than Pride” Sade? Proszę bardzo. Element zaskoczenia jest dominujący.
Są takie płyty, które sprawdza się nie dlatego, żeby rozkoszować się muzyką, jaką oferują. Tutaj schodzi to na dalszy plan, a palmę pierwszeństwa dzierżą wszystkie popisy DJ’a. Zarówno te typowo turntublistyczne, jak beat jugglerskie, które potrafią wciągnąć na długo. Na tak długo, że nie zastanawiasz się czy kiedyś tego nie słyszałeś, a to już chyba coś znaczy…
7
PS
Chcecie zdobyć swój egzemplarz płyty? Możecie ją ukraść, wybłagać autora o jakiegoś promosa bądź zajrzeć jutro do mnie na FB. Wasz wybór, ale ostatnia opcja wydaje się najprostszą.