Stary, dobry jazz rap, czyli komu potrzebna jest nowa płyta Justice System?
W życiu bym się nie spodziewał, że usłyszę jeszcze coś nowego od Justice System. A tu niespodzianka. W dodatku podwójna, bo Basement Tapes jest całkiem przyzwoitym albumem i brzmi niczym archiwalne nagrania zespołu.
Każdy, kto fascynuje się jazz rapem, powinien doskonale znać Rooftop Soundcheck (na Spotify Sounds of the Rooftop), jeden z największych klasyków gatunku (kilka lat temu ich pominąłem, może teraz spojrzałbym na to inaczej?). Nieźli raperzy, genialna muzyka i ten cudowny feeling, który sprawiał, że Justice System chciało się słuchać. Potem było ciut gorzej, ale i tak jeszcze niedawno zastanawiałem się, czy ostatniego albumu grupy – Mobilization – nie sprowadzić aż z Japonii, bo w2003 roku właśnie tam został wydany. Nie wiem jak jest z najnowszym Basement Tapes – czy pojawił się na jakimkolwiek nośniku, czy pozostały tylko streamingi?
Nieważne. Wrócili po 16 latach przerwy i postanowili wypełnić dość pokaźną lukę. Hip-hop dla starszeństwa (w ramach ciekawostki w „Beads” pojawiły się dzieci muzyków), bez oglądania się na trendy. Jahbaz, Folex i Sugadeezil rapują przyzwoicie (bardzo mi się podoba „Righteous Sons”), jednak najmocniejsza jest muzyka i tutaj nie mam się do czego przyczepić. Klimatu nadaje trąbka, głębi świetnie płynący bas. Mo Betty 'Al, Coz Boogie i beatmaker Eric G. wykonali genialną robotę.
Warto chociaż raz, bo to raptem pół godziny rapu, który przypomina złote czasy jazzy hip-hopu. Osiem prawdziwie nowojorskich numerów (zwłaszcza „Bronxian Bauxite”), które sprawiają, że wieczór przy białym winie jest jeszcze lepszy. Dla kogo? A dla fanów Digable Planets, wczesnych The Roots, i przede wszystkim żywych instrumentów.