Dzisiaj dotarła do mnie reedycja jednej z najlepszych płyt polskiego hip-hopowego podziemia. Dla jednych „reedycja” jest złym określeniem Następnego Levelu, czego nie mogę do końca zrozumieć, dla innych już jak najbardziej właściwym. Odkładając nomenklaturę, to najważniejszą rzeczą jest jednak nowe brzmienie nadane przez Snobe. Jak wyszło?
Dobrze, momentami bardzo dobrze, a trzeba mieć na uwadze, że jest to niemały wyczyn w stosunku do tego, co było przedtem. Wcześniej było co najwyżej poprawnie (radzę brać poprawkę na ówczesne warunki nagrywania i tworzenia tej płyty oraz przede wszystkim możliwości sprzętowe) co i tak jest już całkiem pozytywnym określeniem wersji sprzed 12 lat.
„Co Jest Grane”
Weź polewaj, gadka krótka jak Danny de Vito,
Kultura jest jak moje jaja – wisi mi to,
Piątek czy sobota, bankowo z chmielem,
Gdzie jest mineralka, to moje słowo na niedzielę.
Przyznam od razu, że dzisiaj nie sprawdzałem pierwowzoru, bo szkoda było mi na to czasu (wiecie, w końcu dotarł do mnie mój ulubiony tegoroczny album na wosku), a poza tym płytę znam praktycznie na pamięć. Skupmy się zatem na tym, jak to ostatecznie brzmi, jak to jest wydane i jaka jest jakość samych bonusów.
„Dla Chłopaków z Podwórek”
Ktoś chce zatrzymać mnie to jak zatrzymać przemoc,
Nie ma szans – wychodzę na spotkanie peelenom.
Snobe się postarał, chociaż czasami jest tak, że wokal jest za cicho w stosunku do beatu, czego apogeum następuje już w drugim tracku, „Na Osiedlach”, który pod tym względem zdecydowanie się „wyróżnia” i refren najzwyczajniej w świecie strasznie razi po uszach. Jak dla mnie jest to najpoważniejsza wada nowej wersji, jednak jeszcze do przełknięcia. Bez większych problemów jest z resztą, a już kompletnie nowy wymiar jakościowy został nadany „Naturze Ludzkiej”, która jest o wiele pełniejsza, a i separacja gitary jest w końcu wyczuwalna i nie zlewa się w jedną całość z beatem.
„La Vida Loca”
Nikt nie ma hajsu, non stop bida w blokach,
Ale w piątek wieczorem jest La Vida Loca,
Za co? Słyszałeś WWO „Damy radę”?,
Sztuki zrobią wszystko, jak jest Bols Kamikadze.
Chcą mnie zrobić ręcznie, ale nie jestem Rolls-Royce,
Widzisz nas w piątek wieczorem, mów nam Bols Boys,
Albo Polmos Klika, nie ma że styka,
Chlam aż zapomnę własne imię, potem znikam.
Bonusowe kawałki – „Dobre Czasy Złe Czasy” i „Zasady Gry” – są… znakomite, ale mają jedną wadę. Jakość ich nagrania zdecydowanie za bardzo odstaje od tych z podstawowej wersji. O remixach powiem tylko tyle, że po prostu mi nie leżą, a i „Natura Ludzka” w interpretacji Zeteny była już mi znana kilka lat temu (nie wiem jak jest z remixem „Dobrych Rzeczy”).
„Zasady gry”
Jak sztuki są ładne mówię im, że są śliczne,
A jak nie to nie gadam z nimi, chyba logiczne?
A jak to wydali? Jak ktoś lubi minimalizm wydania i prostotę to mu się spodoba. Jest to zwykły jewelcase z grubą książeczką (bardzo dobry papier), w której to znalazły się wszystkie teksty z pierwotnej wersji. Początkowo szukałem listy beatmakerów i byłem zaskoczony, że czegoś takiego nie ma, ale… gapa ze mnie i takowa znajduje się na tylnej okładce, tak więc dowiedziałem się w końcu kto odpowiada za produkcję poszczególnych numerów. A graficznie? Majstersztyk i jak dla mnie zdecydowanie najładniejsza praca, którą wykonał Lis Kula. Przejrzyście, prosto i minimalistycznie.
Nie odpowiadam nawet na pytanie „czy warto?”. Trzeba. Moje oczekiwania zostały spełnione w 100% albo i lepiej.
Jeden komentarz do “Następny level… brzmienia?”