Klarenz nie bierze jeńców i pokazuje środkowy palec

Wciąż „nieznany”, ale i tak nagrał jedną z najlepszych tegorocznych płyt.

Wciąż „nieznany”, ale i tak nagrał jedną z najlepszych tegorocznych płyt.

Kilka dni temu odwiedziłem Bydgoszcz. Miasto kojarzące mi się głównie z Zawiszą, którego widziałem kilka razy na żywo, yassem, klubem Mózg i księgową z firmy, w której kiedyś pracowałem. Zbyt wiele tego nie ma, prawda?

Niedawno zadebiutowałem również na łamach Dziennika. W pierwszym odcinku nieregularnego cyklu „Rap dla mas” pisałem o reprezentantach BDG, czyli B.O.K. W pierwszej chwili można stwierdzić, że u siebie nie mają konkurencji, jednak nawet w tym roku znalazł się ktoś, kto zostawił ich daleko w tyle.

Bydgoszcz

Refleksje Demara są całkiem niezłe, aczkolwiek daleko im do świetnych Utworów Zebranych Incognito. Gdzie im też do jesiennej, deszczowej Symetrii? Nie mówiąc już o Pozie Klarenza, jednym wielkim, antykomercyjnym fucku i jednej z najbardziej wyjątkowych i sfrustrowanych tegorocznych płyt. Bez podziału na gatunki, a to już wiele.

Klarenz. Ciągle nieznany, a szkoda, bo ten gadatliwy, mega inteligentny typ ma wiele do powiedzenia. Nie tylko na albumie, który przez trochę ponad godzinę oferuje więcej treści, niż większość konkurentów w całych swoich dyskografiach. Przed napisaniem tego tekstu, poprosiłem rapera o trzy wypowiedzi, które pomagają lepiej zrozumieć lokalną scenę i jego najnowszą produkcję, bo to nie jest łatwe zadanie.

O aktualnej kondycji bydgoskiej sceny:

Nie wiem, czy nadal aktualne jest myślenie o „scenach lokalnych”. Polska stała się jedną wielką sceną-miastem w internecie. Nie widzę też specjalnie lokalnego patriotyzmu w osobach, które wykręcają tak bardzo upragnione „liczby”. Nawet ekipa z którą działam, Kontrargument, jest nieco rozbita po różnych miastach (Mario Kontrargument na przykład działa głównie w Trójmieście). Staram się przez tę inicjatywę promować ciekawych zawodników i zachęcam do sprawdzenia naszego kanału YouTube. Przy organizacji koncertów działa aktywnie człowiek-orkiestra, raper, organizator, ostatnio nawet trochę DJ – Hubert W. Nadal działa „flagowa” już ekipa B.O.K. reprezentując Bydgoszcz w kraju i zagranicą. Z tego co wiem niektórzy członkowie zespołu uczestniczą w rozmaitych działaniach nie tylko muzycznych, promujących również szerokopojętą kulturę hiphopową (np. Oer prowadzi warsztaty z produkcji muzycznej, wygrywa też międzynarodowe konkursy typu Beat Challenge).

Można długo wymieniać poszczególne ksywy. Od lat na scenie jest obecny Tata Kres którego pod skrzydła jakiś czas temu wzięło B.O.R., z młodszych dobrze rokujących graczy warto wymienić takie ksywy jak Sami (Sami Swoi), Bartecky (jak już zacznie nawijać na niekradzionych bitach, bo lirycznie jest świetny). Jeśli kogoś interesuje poznanie trochę historii bydgoskiego rapu połączonej z prezentacją nowszych graczy to co niedzielę wieczorem w Radio Kultura odbywa się audycja „Z dala od zgiełku”, zgrywane jest to zawsze w formie wideo na YouTube. Jeśli chodzi o słuchaczy to raczej przytłaczająca większość leci jak ćmy do światła do hajpowych ogólnopolskich śpiewaków gatunku rap, jednak zawsze też są osoby szukające muzyki na własną rękę. To przede wszystkim od tych drugich i ich wsparcia zależy czy rozwinie się coś niezależnego i czy warto o tym przypominać.

Muzyka

Od razu przypomniał mi się też wywiad z okazji jego udziału w Młodych Wilkach (chyba najlepszej z dotychczasowych edycji). Karykaturalna, aczkolwiek krótka i sympatyczna rozmowa, w której zabrakło tylko pytania „jak zaczęła się twoja przygoda z rapem?”. Pokazująca, jak specyficzną i ciekawą postacią jest raper, a odzwierciedlenie tego stanu można oczywiście usłyszeć tutaj.

W jednej z odpowiedzi Klarenz otwarcie przyznał, że dobrze odnajduje się na wszystkich beatach. I tak samo jest na Pozie, która może nie jest jednym, wielkim rozstrzałem stylistycznym, ale nie trzyma się w jednym ramach. Tutaj przede wszystkim rządzi klimat – dominująca jest przestrzeń i hi-haty niuskulowych produkcji (wymiatają pod tym względem tytułowy numer i „Reprezentuj”), da się jednak odczuć starego ducha, który najmocniej daje się we znaki w „Złych Intencjach”.

O produkcji:

Zależało mi na obecności Mario Kontrargument, bo znamy się od lat i cenię jego pracę i dorobek. To, co zrobił na intro płyty, jeszcze przewyższyło moje oczekiwania.

Siwek i Faded to ludzie z którymi współpracuję od ponad trzech lat więc był to dość naturalny wybór, podoba mi się wiele z tego co robią i sposób w jaki to robią. Mateusz przesłał mi blisko końca płyty pętlę bitu która tak mnie podjarała, że praktycznie w ciągu dwóch godzin miałem gotowy tekst do „Reprezentuj”. Potem były zmiany w bicie i aranż który już ogarnąłem sam. Barto to już jeśli chodzi o bity powoli marka. Niesamowita jest dojrzałość muzyczna tego bardzo młodego jeszcze typa. Ma mega poczucie smaku do każdego dźwięku, trafia zaskakująco często w mój gust.

Tytułowy numer powstał we współpracy z Droo który zrobił główne motywy używając znanego w światku fanów beatmakingu urządzonka o nazwie OP-1. Droo lata temu nauczył mnie wielu podstaw odnośnie kompresji itp., jego wieloletni ziomek z osiedla, Dope Audition, dołożył swoje smaczki i mimo, że na początku o kształt tego bitu było sporo kwasów między nami, pewnego wieczoru spotkaliśmy się razem w opuszczonej części fabryki w której miałem zorganizowane studio na potrzeby nagrania tego albumu i zebranie do kupy elementów i aranż poszedł jak z płatka.

Moje bity były składane w całość z osobnych elementów w Abletonie, powoli i mozolnie, często wyrzucałem dany podkład całkowicie, zmieniałem na inny, pierdyliard razy zmieniałem brzmienia danego elementu. Na przykład „Graosumiezerowej” miała zupełnie inny beat, były dogrywane nawet skrzypce ale ostatecznie uznałem, że zbuduję coś nowego, inspirując się audycjami z tzw. future beats, które lubię słuchać jako tło pracy. W ciągu dwóch lat powstawania płyty miałem kilka muzycznych fascynacji, chodziły za mną z reguły po kilka miesięcy i na pewno mają pewne odzwierciedlenie w moich produkcjach. W kawałku „Krzyże” była inspiracja St. JHN’em (bardziej od strony vibe i samej muzyki niż tekstów), którego dużo słuchałem, refren sam mi się pojawił w głowie podczas jazdy samochodem. Pod rytmikę refrenu zrobiłem najpierw samą perkę i bas a dalej rozrosło się w symbiozie z tekstem.

Dziwnym trafem to właśnie prowadząc samochód wymyśliłem większość refrenów na płytę. W podobnej symbiozie ewoluowały teksty pod inne moje bity, jedno z drugim „rozmawiało”, szukając dla siebie nawzajem odpowiedniej przestrzeni. Powstało trochę kompozycji które nie zostały wykorzystane, to co zostało na płycie to wyselekcjonowa esencja. Miały do siebie pasować, jednocześnie nie być nadmiernie podobne. Zbierałem dźwięku z rozmaitych źródeł starając się nadać każdemu zmieniony kształt, część siebie. Trudno nawet wymienić wszystkie miejsca i instrumenty, które były wykorzystane po drodze.

Genialnie brzmią „Graosumiezerowej” i „Niemamczasu”, muszą podobać się „Nigdy Więcej Spłukany” i „Grejtegen”. Wszystko, co najlepsze we współczesnej muzyce, w dodatku zrobione ze stylem i klasą. Czasami odnosiłem wrażenie, że przydałby się inny mastering. Można było jeszcze pokombinować z pasmami (np. w „Krzyżach” i „Rzuć Kostką”), ale to raczej szczegół, który w żaden sposób nie odbiera przyjemności ze słuchania Pozy.

Rap

Siłą są teksty. Klarenz jest jednym z tych typów, którzy są wkurwieni na wszystko i wszystkich dookoła. Hipokryzja, wszechobecne logotypy, pusta publika, jointy na łąkach, Michalkiewicz, Morawiecki, Soros, fejki i… zepsuty backspace. Gorycz wychodzi na pierwszy plan i na szczęście nie brzmi to jak zawodzenia kolesia, który zazdrości innym sukcesu. Wręcz przeciwnie – gospodarz punktuje wszystkich i trendy, z którymi ma nie po drodze. Bawi się przy tym flow, kombinuje, ma niezłe refreny (w tym przypadku świetnie pomogła mu Sara Kordowska w „Grejteskejp”).

O genezie Pozy:

Nie podoba mi się wiele rzeczy zarówno naszym rapowym kurwidołku, jak i ogólnie w społeczeństwie. Nie obawiam się utracić słuchaczy, wolę być „jakiś” niż „przeźroczysty”, dlatego o tych sprawach mówię. Za to pokochałem tę muzykę, bo mówiła o czymś, nie była bezrefleksyjnym konkursem, kto dokładniej skopiuje flow, bity i klipy z trendujących wzorców. Pierwsze znaczenie tytułu płyty to chęć oddzielenia się od tej miałkiej papki która jest serwowana jako top topów. Bycie poza bandą owiec, które z radością każdego ranka zakładają klapki na oczy i pędzą w wyznaczonym kierunku, przekonując sami siebie, że to wszystko to ich pomysł. Ludzie, którzy nawet jeśli twierdzą, że należą do subkultury buntu, to w tym buncie są perfekcyjnie sklonowani. Z dużą dbałością o to, by spełnić każdy podpunkt listy tworzonej dla nich przez następne w kolejce głośne i puste w środku dzwony i innych hedonistycznych buców. „Poza” jest też czymś co przybieramy, każdy w teatrze życia codziennego ma swoje role do zagrania i dla mnie sęk w tym, by nie zatracić w tych rolach siebie i swoich wartości. Są to role takie jak syn, mąż, ojciec, sprzedawca, itp. Często wymagają nieco innych zachowań, nie rozmawiamy z obcym klientem tak samo jak z wieloletnim ziomkiem.

Poza jest też kojarzona z rzeźbą, posągiem, a posąg ze złotym cielcem. Takim cielcem obok dóbr materialnych i wielbionych, przeidealizowanych idoli są też wirtualne serduszka, lajki, szybkie zaistnienie, choćby pokazaniem cycka czy inną pustą kontrowersją. Nawet scena rapowa stała się stopniowo pudelkiem, jeśli postawimy obok siebie portale z tak zwanymi newsami i Pudelka to nie odczujemy większej różnicy. Dlatego, mając jakieś poczucie godności, trudno w takim cyrku uczestniczyć.

„Polski rap jak telewizja – narzekają, że niczego nie ma, ale i tak oglądasz” to jedna z tych linijek, które okazują się esencją płyty. Przeciwwaga? Niech będzie świetne „Nie znam się na aktorstwie, ale czaję kiedy grasz przede mną”. Poza jest przegadana, z naleciałościami, w których dominuje hejt na pewne zjawiska, ale nie odbieram tego negatywnie. Przeciwnie – dawno nie słyszałem takiej szczerości w tekstach, które mają negatywny wydźwięk.

Poza konkurencją

Co jeszcze? Jeden z najbardziej ambitnych tegorocznych materiałów, który punktuje konkurencję nie tylko celnymi linijkami Klarenza, Bisza i Ńemy’ego, ale i przekozackimi beatami, które zrobili gospodarz, SiwySiwek, Barto’cut12, Faded Dollars i Mario Kontrargument. Płyta, która zaciera granicę pomiędzy smutną truskulozą i nudnymi mainstreamowymi sezonowcami. Z dala od klasyki, ale też taka, która może stać się małym klasykiem alternatywnego środowiska lubującego się w nowych brzmieniach.

Moja ulubiona bydgoska hip-hopowa płyta. Nie tylko w 2018 roku.

PS

W tygodniu zrobię mały, wielki konkurs na fanpage’u. Będę miał do rozdania kilka płyt Klarezna, więc bądźcie czujni.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *