Dość niespodziewanie świat dostał darmowe epki od dwóch zasłużonych legend. Nie, wróć. Jednej legendy i ekipy, która legendą może i chciałaby zostać, ale w ogólnym rozrachunku trochę jej do tego miana brakuje. Sorry, panowie. W moim mniemaniu daleko wam do tego, chyba że rozmawiamy o wymiarze lokalnym to co innego.
Tymi dwoma ekipami są oczywiście De La Soul i People Under the Stairs. Niejednokrotnie deklarowałem miłość do jednych i drugich zarówno na łamach bloga jak i fanpejdża, więc wiadomości o nowych rzeczach przyjąłem wiadomo jak. Jak się później okazało chyba nie o to w tym wszystkim chodzi…
Siedziałem we Lwowie i nie pamiętam w zasadzie co akurat robiłem (dużo rzeczy stamtąd mogę nie pamiętać…) w momencie, kiedy to dotarła do mnie wiadomość o The Gettin’ Off Stage, Step 2. Pamiętam jednak co sobie pomyślałem – „o, zajebiście!”. Traf chciał, że epkę przesłuchałem dopiero po powrocie do Polski i chyba nawet na dobre mi to wyszło, bo… mogłem sobie popsuć urlop. Jest to pierwszy materiał od People Under the Stairs, który w ogóle mnie nie rusza. Tutaj, kurwa, nie ma nic. Nic. Zero.
Wszystko jest do bólu przeciętne. Ani jeden kawałek, ANI JEDEN, nie powoduje, że moje samopoczucie staje się lepsze. Dziwnie brzmi? Możliwe, ale oni zawsze na mnie działali pozytywnie i nawet wyróżniające się swoim poziomem na tle reszty „Nightrunners” może być co najwyżej c-sidem ich poprzednich dokonań (mało tego, nie ma nawet startu do poprzedniej tylko „niezłej” epki). Dobra, a takie rozbudowane aranżacyjnie i kompozycyjnie (co zaskakuje w przypadku PUTSów) „Ste. For Superheroes”? Eee, nie dla mnie. Serio, chciałbym znaleźć jakieś pozytywy, ale wystarczy że przypomnę sobie wydanego jakieś pół roku temu poprzednika. Wtedy jest jeszcze gorzej. Tamta pierwsza z trzech planowanych części, broniła się i była całkiem zgrabnym zagraniem ekipy z Cali, tutaj natomiast nie ma nic ciekawego. Nic. Szkoda czasu, mimo że to tylko trochę ponad 20 minut, a wiadomo co można w tym czasie zrobić, prawda?
Trochę lepiej jest u chłopaków z drugiego wybrzeża, ale podobnie jak w przypadku poprzedników oczekiwałem zdecydowanie więcej. Tak jak Thes One i Double K nigdy nie zeszli poniżej pewnego poziomu, tak De La Soul… Nie, nie, nie. Nie napiszę tego, że jest to zła płyta, bo wtedy by wyszło takie małe kłamstewko ode mnie, ale po prostu oczekiwałem trochę więcej jak brzmieniowej fuzji The Grind Date („TrainWreck” za bardzo mi się kojarzy z „Shopping Bags”, nie wiem skąd to się wzięło, natomiast „Beautiful Night” brzmi jak odrzut z sesji z lat 2003-2004) z mixtapem popełnionym dla Nike’a, który na podkładzie ma tak naprawdę dwa pełnoprawne kawałki.
Przedsmak przed pełnym albumem, który jakiś czas temu okazał się jednym z największych sukcesów kickstarterowych, całościowo jest całkiem niezłym aperitiff, ale za dużo z tego korzystać nie można. Wcześniejsze roczniki były lepsze, ten jest zwykłą ciekawostką przed daniem głównym szykowanym na lato.
People Under the Stairs można, a De La Soul może i nawet warto sprawdzić, ale pozostałbym przy opcji „tylko dla fanów”. Reszta nie ma tutaj kompletnie czego szukać, chyba że na upartego, ale jak to u Afrojaxa – przecież ostrzegałem. Your choice.
The Gettin’ Off Stage, Step 2 4
For Your Pain & Suffering 6