Bartek Koko „Nauka pływania” / „Wszędzie widzę Lego”

Dla tych, którzy szukają treści, z pomocą ponownie przychodzi mszański raper, który uskutecznia swoją zajawkę na podkładach Barego i Siódmego.

Każdy dorosły facet wie, że prawdziwe priorytety to rodzina, dom, praca. I pasja, żeby od wszystkiego nie zwariować. Przynajmniej tak mi się wydaje, a ja, powoli (kurwa, do tej pory nie mogę w to uwierzyć), zbliżając się do czterdziestki, coraz mocniej to akcentuję w życiu prywatnym. Jest w tym wszystkim jeszcze miejsce na hip-hop, a w zasadzie rap, bo reszta elementów trochę mniej mnie interesuje, chociaż ostatnio nabyłem znakomity album „Subway Art” Marthy Cooper dokumentujący nowojorską scenę graffiti (przy okazji — tutaj nowy tekst Misztala o tamtejszym środowisku).

Spokojnie sobie siedzę, spędzam czas z córką i narzeczoną, cały czas porządkuję rzeczy po przeprowadzce, pracuję ponad stan, ale ten cholerny rap jest ze mną wszędzie. Nawet wymarzone, ekhm, biuro, a w zasadzie pokój do pracy, jest zawalone gadżetami z nim związanymi: a to figurka Funko przedstawiająca trzeciego Cartera Lil Wayne’a, która jest swego rodzaju moim hołdem dla tej płyty, a jej zakup chwilę po premierze w 2008 roku pamiętam do dziś, gdzie indziej przy kaktusie w doniczce z głowy Snoop Dogga (lol) porozstawiane są podobizny Biggiego i Paca, zaraz też będzie wisiał plakat z tracklistą drugiego Eminema. Najważniejsze w tym wszystkim jest jednak moja ulubiona okładka ever, czyli oprawiony Album producencki Emade, który lada moment znajdzie się naprzeciw biurka.

Wspominam o tym nieprzypadkowo, bo ciężko mi nie odnieść wrażenia, że dokładnie tak samo jest w przypadku Bartka Koko, chyba że się mylę. Rodzina, dom, rap. Są tu zabawy dzieckiem, ale jest też czas na jechanie z wackami i pozerami, wyśmiewanie mainstreamowych błaznów i lanserów. Też pamięta i doświadczył pionierskich w Polsce czasów, wiekowo raczej podobny. No i słuchać da się bez wstydu, chociaż ostatnio jest trochę spory natłok jego materiałów.

Dwie tegoroczne produkcje — wiosenna Nauka pływania z Barym i świeżutkie Wszędzie widzę Lego z Siódmym — to mocne propozycje przedboomerskiego rapu dla tych, dla których liczy się każde słowo i detal. Tego jest tutaj w nadmiarze, bo jak można nie lubić z tego pierwszego „TDMM”, które na rozpływającym się podkładzie pierwszego producenta przypomina, czym jest przyjaźń i znajomości. Nowofalowo brzmiący „Kwas” to już esencja hip-hopowej przewózki i pewności siebie z solidnym wsparciem Konrada Brzosa, „Slowmo” to krótki opis przemijania, a „HHHEADZ” to kontrabasowa uczta o tym, czy ten hip-hop jest.

Równie mocny jest bliźniaczy, ale bardziej spójny klimatycznie, projekt z Siódmym, którego pamiętam z przeciętnego solowego Fundamentu i tego doskonałego beatu dla JWP/BC. Wszędzie widzę Lego to luźna, raczej nieświadomie planowana, kontynuacja Nauki pływania, więc w treściach nic odkrywczego nie będzie, ale na szczególną uwagę zasługują „Kruche budowle” (wzruszające „To tylko budowle, nasze budowle / Trzymamy pion, by to rosło”, co w kontekście całego kawałka nabiera jeszcze mocniejszego znaczenia), jednak tutaj panuje iście nowojorski klimat – „365” to Pete Rock z okresu drugiej płyty z C.L.-em, a „Zerknij uchem” czy „Daltonia” to nic innego jak Da Beatminerz.

Całość łączą jeszcze DJ-e – u Bartka Koko obowiązkowe tworzystwo — Cutahead i Slime oraz całkiem niezłe gościnne występy Fasoli, Mioda, Mady, Rane i wspominanego wcześniej Brzosa. Zarówno Nauka pływania, jak i Wszędzie widzę Lego to po prostu rap i więcej tam nic nie trzeba. Idę układać Lego. Duplo.

Rating: 4 out of 5.

Rating: 4 out of 5.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *