Wysokie latanie średnich lotów

Chasing Yesterday

Nie wiedziałem jak zatytułować ten post, ale w każdym razie musiałem to napisać. Bo lubię trochę buców, a Noel jest w czołówce. Buców, i tych co lubię.

Album starszego z Gallagherów ma ukazać się dopiero w marcu 2015, ale już teraz stawiam, że jego okładka będzie na czołowych lokatach najgorszych coverów roku, a może i nawet dekady. Dobra, pomijam to, bo debiut brzmiący tak samo jak nazwa zespołu, czyli Noel Gallagher’s High Flying Birds (ej, to jest spoko nazwa, a ja też przecież lubię Jefferson Airplane), nie był pod tym względem lepszy. Ogólnie bryndza graficzna. Noel: masz zły gust, a przecież wszystkie twoje single okraszone były dobrymi zdjęciami i instagramowymi kompozycjami…

Nieważne. Chasing Yesterday już niedługo, więc się trochę jaram. W świat poszedł nowy singiel – „In the Heat of the Moment”, który jest typowy dla jego twórczości, więc fani nie mogą być zawiedzeni. Mi się podoba, ale rozumiem też głosy sprzeciwu. Takie stany średnie debiutu sprzed trzech lat: daleko do tych najlepszych kawałków, jak „Everybody’s on the Run”, „If I Had a Gun…”, ” AKA… Broken Arrow” czy ślicznego bonusowego „A Simple Game of Genius”, ale już o niebo lepiej od gównianego i znienawidzonego przeze mnie „AKA… What a Life!”. Porównania do Beady Eye z grzeczności dla Liama i jego ekipy odpuszczę*.

Warto sprawdzić, ale odrodzenia albo nowej fali britpopu bym się po tym nie spodziewał. Małpkom się nie udało do końca, Albarn poszedł w inną stronę, Northern Uproar i Dodgy zupełnie nie dali rady. Jak nie Noel Gallagher to kto? Nie wiem, ale nie tym razem, mimo że jest nieźle.

* dla ciekawskich obydwa Beady Eye są marne. Momentami nawet bardzo.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *