Szatan mnie trochę opętał. Nokturny i Demony – recenzja

czarny nokturny

Jednym z największych zakupowych błędów 2012 roku było to, że nie kupiłem Niedopowiedzeń Czarnego w preorderze z dodatkowym CD. Do tej pory nie wiem jaki jest poziom bonusowego krążka. Żeby sytuacja się nie powtórzyła, złożyłem zamówienie przedpremierowe na Nokturny i Demony. Nie wiem czy była to dobra decyzja…

No własnie. Te całe Niedopowiedzenia to mój ulubiony polski album przełomowego roku dla polskiej piłki nożnej i sportu w ogóle (ekhm, zapomnijmy już o tym Euro i olimpiadzie). Płyta, którą słucham do tej pory, i na której cały czas znajduję coś nowego. Nie bez przypadku jest to dla mnie druga najlepsza płyta producencka, jaka ukazała się w tym kraju, a niezłych producentów naprawdę mamy sporo. Kto wie czy obecnie najlepszym nie jest Czarny HiFi.

Okej, ale debiut ukazał się na jesieni dwa lata temu, więc przyszedł czas na następcę. Dziwny tytuł Nokturny i Demony od początku zwiastował coś, co na pewno będzie intrygowało i po raz kolejny przesuwało pewne granice na stałe utarte w polskim hip-hopie. Poprzednio Czarny imponował doskonałą mieszanką każdej możliwej muzyki miejskiej (o ile można to tak nazwać). Podobnie jest tutaj, tyle tylko że zdwojoną siłą. I jest być może jeszcze lepiej jak poprzednio.

„Nadzieja” to póki co najbardziej przekatowany przeze mnie kawałek w ostatnich tygodniach, mimo tego, że jego pierwszy odsłuch kompletnie tego nie zapowiadał. Bardzo specyficzna produkcja jak na Czarnego z doskonałym śpiewem Izy Kowalewskiej. Podobnie jak z „Latami”, na którym gościnnie wystąpił Sokół. Dwa single – dwa świetne strzały.

Muzycznie jest to kontynuacja tego, co słyszeliśmy wcześniej. Ciekawe nawiązania do połowy lat 90., które nie męczą jak u większości producentów powołujących się na, ech, złotą erę, czego dowodami są „Dziecko We Mgle” i krushowe „Santeria Perdition”. Klimaty londyńskich ulic w „Nara” czy „Trudnych Szczęściach”. Niekonwencjonalne, nietypowe i świeże jak na nasze podwórko rozwiązania w „Anti Hype” i „No Turnin Back”, gdzie cichym bohaterem jest Marek Pędziwiatr. Trochę krautrockowych i ambientowych naleciałości w zamykającym płytę kawałku też nie zaszkodzi. Piękna, momentami przytłaczająca swoim ogromem i wizją Czarnego.

Problemem, jak to często bywa z płytami producenckimi, są zaproszeni goście. Był to mój główny zarzut dla Niedopowiedzeń i mamy powtórkę z historii. Przykro mi, ale występu i pojawienia się na Nokturnach… niektórych raperów po prostu nie rozumiem. Nie wiedziałem i nadal nie wiem kim jest Flojd, ale swoją zwrotką nie zachęcił mnie do sprawdzenia swojej twórczości. Promoe mi tu kompletnie nie pasuje, ale to może być czepialstwo na siłę, bo na dobrą sprawę wielbicielem Looptroop Rockers nie byłem nigdy. Mesa i VNM’a stać na więcej. Z drugiej strony bardzo dobrze wypadli za to Hades, Kękę i Sokół.

Gdyby połączyć wszystkie najlepsze rzeczy z dwóch płyt Czarnego, otrzymalibyśmy zdecydowanie najlepszą płytę producencką, jaka kiedykolwiek powstała w Polsce. Pozycja Dobrej Częstotliwości Praktika (błagam, wróć!) póki co jest niezagrożona, chociaż peleton ją goniący otwiera twórczość nadwornego producenta HiFi Bandy. Dwa bliźniacze albumy, na tym samym wysokim poziomie (na upartego niech nowsza będzie lepsza), z doskonałą produkcją oraz z tymi samymi błędami w doborze gości. Niemniej jednak tak sobie wyobrażam muzykę miejską. Taką, której słucham na słuchawkach o 5 rano idąc mglistą ulicą pośród latarni, w których światła powoli gasną. Dobrze zrobiłem z tym preorderem, uwierzcie. A zazwyczaj tego nie robię.

PS

Props za oprawę graficzną.

8

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

7 komentarzy do “Szatan mnie trochę opętał. Nokturny i Demony – recenzja”

      1. Ja już dawno temu przestawiłem się na kupowanie albumów w wersjach „cyfrowych”. Wiem, że dla Ciebie to głupie i dziwne rozwiązanie, ale nie mam już gdzie magazynować płyt. Poza tym i tak wszystkie mam zgrane na dysk, a z niego przenoszę na urządzenia mobilne i na nich tylko słucham 😛 Płyty tylko się kurzą. Słuchanie bezpośrednio z kompaktów jest dla mnie mega niewygodne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *