Ostatnio dużo tutaj polskiego hip-hopu, no ale dzieje się w kraju nad Wisłą, więc nie ma się co dziwić. Red Bulle piję rzadko. W zasadzie wcale. Wczorajsza sytuacja nie sprawiła też, że pobiegnę do sklepu. Brak mi weny. Czytaj dalej „Ostatni prawdziwy”
Jeden krwisty, drugi dobrze wysmażony. Wyszli Coś Zjeść – recenzja
Postanowiłem się wybrać na dobre tradycyjne amerykańskie żarcie. Hamburgery. He, he. Foodtruck taki, który swoim wyglądem przypomina najfajniejsze wozy w Nowym Jorku, Chicago i Atlancie. Zachodnie wybrzeże póki co odpuszczam. Aha, pomijam też jakość kuchni braci zza oceanu.
Czytaj dalej „Jeden krwisty, drugi dobrze wysmażony. Wyszli Coś Zjeść – recenzja”
Zostawiłem swój portfel na malince
Ten dzień to wczoraj, ten dzień to wczoraj, ten dzień to wczoraj, ooo ooo ooo. I właśnie uświadomiłem sobie, że wcale taki stary nie jestem, bo przecież dużo wcale nie takich starych rzeczy jest nadzwyczaj pięknych. Czytaj dalej „Zostawiłem swój portfel na malince”
De La Soul „The Grind Date”
Powróciłem sobie na szybko do dziadków i była to bardzo rozsądna decyzja. Może to i dobrze, że biorą się za robotę znowu.
Nie wiem, może kiedyś napiszę jakiś dłuższy tekst o moich ulubionych dyskografiach w amerykańskich hip-hopie, bo to mogłaby być dość duża, ciekawa i zaskakująca dla niektórych rzecz (kto poprawnie wytypuje pierwszą piątkę ma roczny zapas Johnny Walkera). Jednego można być pewnym – z całą pewnością gdzieś w czołówce byłaby płytoteka, którą zaserwowali Pos, Dave i Maseo. I odwieczny problem – który ich album jest moim ulubionym?
Czytaj dalej „De La Soul „The Grind Date””Wolny rynek
Chcąc nie chcąc wolny rynek to jedna z najlepszych rzeczy jakie spotkały ludzkość. Chcesz to kupujesz, nie to nie. Kupujesz tam, a jak coś nie pasuje, idziesz do konkurencji i kupujesz gdzie indziej. Prosta zasada. Sprzedajesz też za tyle, za ile chcesz. Kto kupi? Ten kto chce. Wszyscy są zadowoleni. No prawie… Czytaj dalej „Wolny rynek”