Niech zazdroszczą memu miastu, czyli słów kilka o Polish Hip Hop TV Festival w Płocku

Niedawno wróciłem z Ostrawy. Na festiwal Colours miałem nie jechać, ale ostatecznie znalazłem jeden dzień, żeby spradzić „jak to się robi” u Czechów. Jak wyszło? Gorzej, jak na stricte lokalnym evencie, jakim jest płocki Polish Hip Hop TV Festival. Nie, patriotyzm lokalny nie ma tutaj nic do rzeczy.

Żeby być sprawiedliwym, to zacznę od największego plusa Colours, czyli klimatu. Jest tak specyficzny, że z miejsca go polubiłem, wręcz pokochałem. Ten cały wszechobecny industrializm robi robotę i przyznam szczerze, że nigdy nie widziałem czegoś podobnego. To jest to, ale… kilka detali decyduje o średniej ocenie. Źle oznaczone mapki i pracownicy nie nie potrafiący wskazać drogi, nie wpływają najlepiej na ocenę. Cóż, na festiwalu byłem z Andrzejem Całą i mocno nastawiliśmy się na występ Lone’a. Wiecie, ile widziałem z tego koncertu? Nic. Wiecie czemu? Bo nie mogliśmy znaleźć sceny. Nosz kurwa mać.

Colours nie skreślam, bo wydaje się naprawdę spoko, a poza tym spędziłem na nim za mało czasu, żeby racjonalnie go ocenić. Wypada wybrać się za rok, co zapewne zrobię. Pojutrze spadam na Kempa, o którym przed wyjazdem jeszcze napisze to i owo, ale czas na coś, co siedzi w mojej głowie do tej pory. Od Polish Hip Hop TV Festival w Płocku, organizatorzy mogą się wiele nauczyć. Radek, zapraszam za rok, pokażę Ci kilka fajnych rzeczy 😉

Musicie mi uwierzyć, że JEDYNYMI festiwalami, wobec których nie mam PRAKTYCZNIE ŻADNYCH zarzutów organizacyjnych, są płockie Audioriver i Polish Hip Hop TV Festival. Mała rada ode mnie dla nich będzie na sam koniec tekstu, ale przechodząc do meritum.

W tym roku ponownie byłem i na jednym, i na drugim. O tym pierwszym pisał nie będę (bo mi się nie chce, a gwoli ścisłości najlepszy był set Moodymanna), natomiast o tym hip-hopowym, a w zasadzie rapowym, mogę (i chcę) napisać trochę więcej. Też niewiele.

Zacznę może od artystów. Czy były jakieś występy, które mnie zaskoczyły? Nie. Żadnych. Wszystko widziałem już wcześniej, przynajmniej to, co mnie interesuje. Ci, których koniecznie chciałem posłuchać live po raz pierwszy, nie zawiedli. Najbardziej zaciekawili mnie Reno i Adi Nowak, z czego ten pierwszy dał najlepszy koncert PHHTVF. Wbrew niektórym opiniom nie wcale nie uważam, żeby ziomale z Okolicznego Elementu w czymś przeszkodzili mu na scenie. Wręcz przeciwnie. Co do Adiego Nowaka – pomijając asfaltową maszynkę do zarabiania pieniędzy, Taco Hemingwaya, to właśnie on jest najciekawszą postacią, która zasiliła szeregi wytwórni w ostatnich latach.

Żałuję, że nie byłem na Borixonie, który to grał w sobotnie popołudnie o 17. Jego koncert zaplanowany był raptem na… 35 minut, co trochę zmniejsza mój ból „niebycia”. Trochę krótko. Moich oczekiwań nie spełnił Płomień 81, a o innych ważnych składach nie ma sensu się rozwodzić, bo każdy kumaty zrobił to kilka dni temu. Aha, szkoda że nie byłem na całej SB, bo to było show. Prawdziwe show.

Artyści na plus. Nie ma sensu szukać dziury w całym, bo była cała polska czołówka. Bo kogo mogło zabraknąć? Pei? Kościeya? Wygi? Soboty? Skuba, o którego walczyliśmy rok temu? Można tak wymieniać, ale jeśli nie było ich teraz, to znaczy, że będą za jakiś czas. Jeśli za jakiś czas ich nie będzie, będzie oznaczało tylko to, że tutaj nie pasują. Nic złego, aczkolwiek brak było ciut więcej rzeczy dla trochę „ambitniejszego” słuchacza. Ktoś mi zaraz może wyskoczyć z Biszem, ech, ale przydałoby się trochę więcej zamulaczy nawijających o tym, jak to cudownie jeździ się pociągiem złotą jesienią.

Tak, jak już pisałem i mówiłem niejednokrotnie – festiwal to nie tylko lineup, ale również organizacja. Każdy ochroniarz wiedział co ma robić (chociaż zdarzyło się nie upilnować jakichś gówniarzy, którzy przeskoczyli przez płot i dostali się na pole namiotowe), był pomocny. Toi toie sobie stały tam gdzie trzeba i nie były masakrycznie brudne (lol), a pomoc medyczna zawsze była na posterunku. Sceny nieźle rozplanowane, aczkolwiek główna była IMO ciut za głośna. Paradoksem też jest bardzo dobra… lokalizacja foodtrucków, co wcale nie jest tak oczywiste, jakby mogło się wydawać. Minusem małe urozmaicenie, bo ile można jeść burgery, frytki lub zapiekanki? Z drugiej strony: główny target, czyli osobnik w wieku 16-22 (tak podejrzewam), raczej nie wymaga za wiele od kuchni, więc do wybaczenia. Poza tym są to takie niuanse, które nie mają żadnego wpływu na ocenę, tak samo, jak na upartego mogę mieć zastrzeżenia, że… hip-hopu za wiele tu nie było. Przydałaby się ściana graffiti, rampa czy inne atrakcje, ale powtórzę – do wybaczenia. Sam festiwal należy do tych młodych i sporo rzeczy da się jeszcze zrobić, więc o takich rzeczach możemy pogadać za rok. Notek prasowych też możecie wysyłać trochę więcej, zarówno przed, jak i po. Festiwal reggae w Ostródzie (lol) robi to nadzwyczaj dobrze (lol 2). To takie malutkie czepianie się, ale chciałbym biuro prasowe z prawdziwego zdarzenia.

Aha, co ważne to było naprawdę spokojnie, chyba że o czymś nie wiem.

Jeśli jesteś fanem polskiego rapu – przyjedź za rok. Gwarantuję, że nie znajdziesz lepszej imprezy w tym kraju. Jeśli jesteś fanem rapu – przyjedź, jeśli nie masz co robić i jesteś ciekaw, jak się robi dobry festiwal. Jeśli słuchasz tylko prawdziwego rapu, a KRS tuli cię do snu – olej i przeczytaj jego biblię. Tylko nie pomyl ksywek.

Festiwalowicze, jesteście gośćmi!

Na śmieci jest sposób i to bardzo prosty. Tutaj można wiele nauczyć się od Czechów, u których w zasadzie nie latają plastikowe kubki. Bierzesz jeden, za który płacisz kaucję, i chodzisz z nim cały czas w trakcie trwania festiwalu. Bierzesz nowy browar, dostajesz nowy kubek i tak w kółko. Na koniec oddajesz i odbierasz kaucję. Proste? Tak, i jest o wiele czyściej.

Na koniec najlepsze fotki, konkretnie sześć, które dostałem. Wszystkie autorstwa Sebastiana Adamkiewicza. Pewno były lepsze, ale te mi się najbardziej spodobały. I co ja na to poradzę? Nic.

PS

I wiecie co? Może nawet lepiej, że nie było zagranicznych ksyw.

PS 2

Tak wyglądały moje oczekiwania.

ZapiszZapisz

ZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Jeden komentarz do “Niech zazdroszczą memu miastu, czyli słów kilka o Polish Hip Hop TV Festival w Płocku”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *