Londyn już się palił. Kielce też. Czas na powtórkę. New Bad Life – recenzja

borixon new bad life

Bardzo istotnym, a wręcz kluczowym, w kontekście tego tekstu są trzy imiona. Krzysztof, Oliwia i Marysia. 

1. Krzysztof

Gdyby nie on, prawdopodobnie miałbym kompletnie gdzieś New Bad Life. Jeżeli mam być stuprocentowo (tak jak wytwórnia, która wydała to dzieło) szczery, to powiem wam, że zawsze miałem gdzieś Borixona i jego rap. Już od dawna jego postać mnie śmieszyła, irytowała itp., ale nieoczekiwanie „kierunek” sympatii obrócił się o 180 stopni. Było to dla mnie o tyle dziwne, że nie przechodziłem koło Kielczanina nawet neutralnie, ale… Wszystko zmieniło się za sprawą najnowszego albumu, za którego poznanie zabrałem się dopiero po śledzeniu kilku twettów jednego ze znajomych. Nie odpuściłem. Nie żałuję.

2. Oliwia

Już wiecie, jak wielką robotę dla mnie wykonał Krzysztof. Inną, bardzo istotną personą, jest Oliwia. Ilu znacie raperów, którzy zapraszają swoje pociechy na album? Zapewne wielu, czy to w naszym kraju, czy za oceanem, ale są to pojedyncze eksperymenty, które najczęściej nic nie wnoszą. Trochę inaczej jest tutaj, ponieważ córka BRX’a znakomicie urozmaiciła „Jedzie Pociąg Do Warszawy” i posługując się nomenklaturą spod trzepaka – „zjadła”.

„Zjadła” tak, że oprócz Pezeta i Popka, jest to jedyny gość na New Bad Life, którego własny styl świetnie wpasował się w klimat albumu. Klimat londyńskich ulic, przepełnionych mgłą, kwasem, uryną, nadużyciem alkoholu i robieniem selfie po pijaku. Bardzo rzadko udawało się przenieść grime’ową specyfikę brytyjskich ulic na polski grunt, ale tutaj udało się to z nawiązką, za co olbrzymie brawa należą się gospodarzowi, jak i Matheo, który wyprodukował jedne z najlepszych beatów w Polsce na przestrzeni kilku ostatnich lat. I z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że to, co słyszymy, spokojnie mogłoby się znaleźć na płycie, któregoś cenionego brytyjskiego rapera. „Lady Pank”, „Miasto Idealne” czy przede wszystkim „Spadam w Dół” (ech, „cofnijmy się w tył”…) najlepiej oddają specyfikę gatunku.

Nie jest też tak różowo, jakby się mogło wydawać na początku, bo przyczepić się można do niektórych gości, którzy są zwyczajnie niepotrzebni, niektórych głupich rymów itd., ale nie są to aż tak istotne mankamenty, które mogłyby odrzucać. Nie są też takie, które zachęcają do skipowania. One po prostu są, istnieją jako „wada konstrukcyjna” i nic z tym nie zrobisz. No offence.

3. Marysia

Cóż. Wiecie jaki follow up można wyłapać związany z tym imieniem. Ja jestem w szoku. Nigdy nie spodziewałem się, że Borixon ze swoim rapem przekona mnie do swojej twórczości. A jednak. Prosty, ale nie prostacki rap, który potrafiłem słuchać z zaciekawieniem, podany razem z genialną produkcją kilku producentów, gdzie palmę pierwszeństwa dzierży Matheo (i znając życie nikt nie będzie go wymieniał w podsumowaniach na najlepszego producenta roku, przykre strasznie). Nie ma się co spodziewać żadnych inteligentnych treści, ciepłych soulowych sampli i innych bzdur. Tu jest rozrywka taka, jakiej nikt nie powinien brać pod uwagę, ale kto powiedział, że „zło” nie jest wskazane?

Fajnie, że Borixon zupełnie nieoczekiwanie namieszał na mojej liście i fajnie, że trend „bardziej US niż PL” zszedł na dalszy plan. W szoku.

7

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

3 komentarze do “Londyn już się palił. Kielce też. Czas na powtórkę. New Bad Life – recenzja”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *