Latający i brzydki Holender? The Ugly EP – recenzja + konkurs

dope dod ugly ep

Wikipedia mówi coś takiego: „Onyks – minerał, odmiana chalcedonu o równoległym ułożeniu warstw, na przemian białej i czarnej”. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, ile w tym jednym zdaniu jest zawartych informacji o Dope D.O.D.

Dobra, ja też nie wiem co to jest chalcedon, ale wiem za to czym jest onyks. I Onyx, bo właśnie to słowo jest najbardziej odpowiednie w kontekście Holendrów z Dope D.O.D. i ich twórczości. Przyzwoita reinkarnacja klasycznego hardkorowego rapu sprzed ponad 20 lat.

Zdarzało mi się to niejednokrotnie. Kilkanaście, a może i nawet kilkadziesiąt razy w życiu byłem na trochę mocniejszych hip-hopowych koncertach, aniżeli tych, na które mam w zwyczaju najchętniej chodzić. Bawiłem się na nich równie dobrze, jak na tych, na które czekałem całymi tygodniami. Z jedną małą różnicą.

Czułem się na nich dobrze, nawet bardzo, bo nie mam żadnych oporów odnajdować się w dowolnej hip-hopowej stylistyce. Zawsze coś się działo, ale też zawsze specyficzna publiczność dawała się we znaki. W powietrzu było czuć odór zakazanych substancji i alkoholu. Co chwilę udawało mi się wdepnąć na jakieś puszki bądź porozbijane butelki. Nic sobie z tego nie robiłem. W przeciwieństwie do tych, którzy patrzyli na mnie jak na dziwaka, dlatego że zawsze się wyróżniałem swoim ubiorem i stylem bycia na tego typu eventach. Ja, często w jakiejś casualowej koszuli bądź polówce pośród gości i typiar w ciuchach o kilka rozmiarów za dużych i ubłoconych Airmaxach. Nic do nich nie miałem i nie mam, spoko ludzie, tak samo jak oni do mnie, ale wiem, że wszyscy patrzyli na lamusa w retro okularach, który teoretycznie tam nie pasował w ogóle. To byłem ja. Czułem się trochę jak Monica Belluci chodząca po pięknych i wąskich uliczkach małego włoskiego miasteczka, gdzie wszyscy na nią patrzyli. Z jedną małą różnicą: na nią patrzyli z podziwem, na mnie z pogardą. Zawsze miałem to w dupie.

Błędem by było, gdyby w owej dupie miał najnowszy materiał Dope D.O.D. Płyta jest dobra, bez momentów wybitnych, ale bez przeciętności, przynajmniej w pierwszych sześciu kawałkach. Jeśli nie interesuje cię dlaczego, przejdź do oceny końcowej, a jeśli ci się nawet tego nie chce, to ułatwię ci zadanie. Jest nią szóstka w dziesięciostopniowej skali. Fajnie, że przynajmniej tu dotarłeś. Albo dotarłaś.

Przywołanie koncertów takich kapel jest jak najbardziej na miejscu, bo nie ukrywam, ale wolałbym posłuchać tych holenderskich jegomości na żywo, aniżeli w domowych warunkach. Wyobrażam sobie tę energię, która tam panuje na scenie i chciałbym ją poczuć. Wiem jakby to wyglądało.

Dope D.O.D. jest raczej stworzone do tego, żeby dawać show na żywo. Słuchanie albumu w domowym zaciszu jest tylko przedsmakiem do tego, jak to brzmi live. Taki aperitif, całkiem przyzwoity, ale nie powodujący żadnych ciarek na plecach, ani efektu „wow”. Ich twórczość jest podręcznikowym wręcz przykładem mroczniejszej odmiany rapu, ale też takim, który ani ziębi, ani grzeje. Tak jak zaznaczyłem, jest kierowany do konkretnego odbiorcy, bo nie jest to hip-hop uniwersalny i osobie nie zaprawionej w bojach albo nie słuchającej dużej ilości muzyki może przysporzyć problem.

Są przyzwoitymi tekściarzami, ale obracającymi się wokół tych samych standardowych tematów, co jednak w żaden sposób nie powinno dziwić. Potrafią dobrze je zarapować, momentami wchodząc na najwyższy możliwy poziom i to tak, że automatycznie plasują się wtedy w światowej czołówce. Są w tym świetni, ale monotematyczność i typowa dla tej konwencji i stylistyki rutyna może czasami nużyć.

„We ride or die, I wonder why they think I’m kidding / I don’t lie, this shit was written, so I’m nice / That’s everytime I grab a mic, oh / My spike shine I could puncture, poke your pine / Rapping monster, sick your spine do this for commend / I drew the borderline again, hella bad the Devil laughs”. Także sami widzicie o co tutaj chodzi. I właśnie ten fragment pochodzący z „Trapazoid” jest najbardziej reprezentatywny dla rapu zawartego na The Ugly EP.

I tak samo jest z produkcją, która w żaden sposób nie może zaimponować, nie powoduje efektu „wow”, ale też nie odrzuca od siebie, jak to bardzo często bywa. Jest dość prosto i połączenie klasycznej metody beatmakingu z trendami wziętymi z brytyjskich ulic wyszło dosyć przyzwoicie, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że beaty zostały idealnie skrojone pod raperów. A przynajmniej gospodarzy, bo z gościnnymi zwrotkami bywa różnie.

Wcale mnie nie dziwi wszechobecny hejting na polskie występy na tej płycie. Wszyscy, no może poza Wuzetem, który wypadł więcej jak poprawnie, kompletnie tutaj nie pasują. Nie ten klimat, sorry. I żeby nie być stronniczym to samo muszę powiedzieć o Redmanie – niech wraca do tego, w czym był mistrzem, czyli do brudnego funku, bo każdy jego występ ostatnimi czasy to kopanie coraz głębszego dołu pod grób z napisem „legenda”. Zero kolorytu i wdrożenie nijakości, która zupełnie nie podniosła jakości albumu. A szkoda, bo każdy z „naszych” raperów, Miuosh, Małpa i VNM, jest niezły w swoim fachu.

I wracając na koniec do Wikipedii. Dlaczego onyks, już napisałem. Zostają warstwy na przemian białe i czarne. To właśnie one są doskonałym odzwierciedleniem The Ugly EP. Biali (w większości, niech będzie), którzy rapują jak czarni. Z niezłym skutkiem, ale raczej tylko dla fanów mocniejszego brzmienia. Inni nie mają tu czego szukać, nawet polskie zwrotki dostępne tylko na rodzimym rynku są spersonalizowane pod konkretnego odbiorcę. Fani hardkoru niech dodają 1 do oceny końcowej, reszta niech ten 1 odejmie. Jesteśmy kwita.

„Eye for an eye, yo we ride til we die for this shit / Eye for an eye, ride til we die”. Ech…

6

KONKURS

Miałem dla was trzy egzemplarze The Ugly EP. Zostały mi dwa. Na fanpejdżu ogłosiłem konkurs, w którym to trzeba było wymyślić pytanie konkursowe. Jeden egzemplarz leci do Maćka, który zaproponował coś takiego:

Rozwiń skrót D.O.D. według własnej interpretacji

Wygrają dwie osoby. Jedna, która napiszę najciekawszą, najoryginalniejszą, najgorszą itp. odpowiedź na te pytanie wg jednoosobowej komisji. Druga sztuka poleci do osoby, która zostanie wylosowana przez automat ręczny. Także widzicie, każdy ma „równe szanse”. Prawie jak w życiu. Odpowiedzi ślijcie do środy 25 lutego (niech będzie godzina 23:59, pasuje?) na goodkid@goodkid.pl

Fanpejdża polubić nie musicie, ale miło by było.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *