Druh Sławek: „Chodzi za mną mix mocno jazzującego hip-hopu”

Autor jednego z najlepszych mixów ostatnich miesięcy. O Mixdown po prostu trzeba było pogadać.

DJ, radiowiec, dziennikarz, audiofil. Druh Sławek to żywa legenda, prawdopodobnie najważniejszy promotor hip-hopu w jego pionierskich czasach w Polsce. Od początku lat 90. popularyzuje klasyczny i niezależny rap, a także funk.

Co tu dużo opowiadać. W związku z premierą Mixdown, jego fantastycznego mixu nagranego dla Reprezentuj.com, nadarzyła się kolejna okazja, żeby z Druhem pogadać. Tym razem również taka, żeby zrobić zapis rozmowy. Dzisiaj o idei tworzenia mixów dla R, re-editach oraz produkcjach spod szyldu m.in. Radia Asfalt, Viva Zwei Changed My Life i Rap History Warsaw. Zapraszam.

Dzięki Reprezentuj.com wróciłeś do mixów po długim czasie. Dawno temu tworzyłeś dla Radia Asfalt oraz Musica Esoterica i Jazz Rock Fusion, które znalazły się na twoim Mixcloudzie. Chyba że jeszcze o czymś nie wiem?

A 171 (jak dotąd) mniej-lub-bardziej-mixów z serii Sample some of this, sample some of that? Nie, nie wydaje mi się, żebym ani odszedł, ani wrócił do mixów. Wszystkie są… skutkiem czegoś.

OK, rzeczywiście, zapomniałem o tej „kolosalnej” serii. Jest gdzieś skryta w „Uchu” na stronie.

W 2001 r. kupiłem swoje pierwsze ProToolsy i żeby zobaczyć „czym to się je”, zrobiłem na kolanie miks polskich kawałków rapowych (który ostatecznie zaginął chyba wraz z którymś kolejnym moim dyskiem, co z kolei sprawiło, że w końcu zacząłem robić backupy).

Raptime-on-CD to efekt zawieszenia w próżni po padnięciu Radiostacji. Musica Esoterica to odzwierciedlenie mojej fascynacji pewnym specyficznym segmentem muzyki… eksperymentalnej? Awangardowej? Elektronicznej? Jak zwał tak zwał, w każdym razie muzyki w większości zbudowanej z sampli (innych niż breaki), a nie będącej rapem. Jazz Rock Fusion to kilka grup z mojej młodości, do których nikt albo mało kto dzisiaj wraca. Szkoda, bo grały muzykę w moim odczuciu ponadczasową.

A Sample some of this, sample some of that?

To wyraz mojej fascynacji samplowaniem i jak sama nazwa wskazuje mixy z rapem poprzedzonym oryginalnymi kawałkami, które są tam wysamplowane, a przy okazji jakaś tam próba przybliżenia słuchaczom wykonawców i gatunków, do których inaczej nigdy być może by nie sięgnęli.

Równie ciekawa jest inicjatywa dla Asfaltu. To był po części powrót do starych, dobrych czasów.

Z „asfaltów” zostały mi, jak się okazuje tylko dwa miksy (chociaż wszystkie, wraz z wieloma innymi z tamtego czasu, wiszą na Mixcloudzie), utrzymane są w stylu Raptime-on-CD. Jest to nieoczywisty, niekomercyjny rap, dużo trudnych do zdobycia remixów i/lub wersji maxi-singlowych. Mixy są skutkiem tego, że… Asfalt mi zaproponował udział w tej inicjatywie. A ja, jak mam okazję i mogę zrobić coś fajnego, to zazwyczaj nie mówię nie.

Poza tym nawet jak nie robię mixów, to często robię re-edity. W większości polskich, ale czasem też zagranicznych kawałków. Jest wiele szkół tej sztuki. Ja hołduje tej opartej w 100% na źródłowym kawałku, a więc gdzie nic się nie dodaje, a jedynie „przearanżowuje”, coś tam wycinając, coś innego loopując, wstawiając początek na koniec, a koniec na początek i takie tam. Mam tego cały folder i czasem nawet chodzi mi po głowie wydanie tego na jakimś bootlegu, ale póki co… mam tego cały folder. Kropka. Chociaż… kilka z tych rzeczy trafiło na mixy Reprezentuj.com.

fot. Miłosz Kowalski

I tu dygresja, a nawet dwie. Fantastyczny kawałek „Life of a Scholar” w wykonaniu trzech dzieciaków, ale z podkładem rasowej funkowej grupy Menahan Street Band (nagrywającej dla Daptone Records) ukazał się pierwotnie na 7″, miał raptem 3 minuty i wyciszał się akurat, jak zespół nabierał rozpędu. Strasznie mnie to irytowało, aż w końcu przysiadłem i zrobiłem z tego wersję 4:26, wydłużając fantastyczne solo na fortepianie, co swoją drogą nie było takie proste, bo ten fortepian szedł już na wyciszeniu, więc nie było tak łatwo to podgłosić, żeby potem zaloopować. Jakieś pół roku później singiel wyszedł na 12″ z instrumentalem, gdzie po pierwsze rap nie zakrywał już fortepianu, a po drugie ten fragment, który tak mi się podobał, był dłuższy niż w wersji na 7″. Czyli – poszli moim tropem… Z kolei fantastyczny kawałek grupy War „Southern Part of Texas” na składaku Greatest Hits ma niecałe 4 min. To też strasznie mnie irytowało, więc zrobiłem z tego wersję 6:21. Jakiś czas później trafiłem album, i jak się okazało, wersja albumowa ma 6:23 i bardzo przypomina to, co ja zrobiłem z tej wersji ze składanki. Więc nawet jak nie robię mixtape’ów, to jednak „cały czas” coś tam na swoje potrzeby robię, dłubię.

Okej, czy byłeś zaskoczony propozycją chłopaków z Reprezentuj.com, żeby zrobić dla nich mix? Zlecenie wydawało się dość nietypowe.

Czy ja wiem? Zaskoczony to byłbym, gdyby mixtape lub jakąś składankę zaproponował mi powiedzmy Gilles Peterson, czy choćby nawet jakaś „poważna” polska firma płytowa. Tu znowu taka mała dygresja: z 10 lat temu radio zaproponowało mi zrobienie kompilacji, która miała być wydana przez ten sam label, który wydaje Ram Cafe. Zrobiłem składankę, która przynajmniej w moim odczuciu, sprzedawałaby się wszędzie na świecie jak ciepłe bułeczki, ale rzeczony label już następnego dnia powiedział NIE.

Z Bennym znamy się od lat i chociaż może codziennie do siebie nie dzwoniliśmy, obaj mieliśmy w kontaktach swoje numery telefonów. Kiedy zatelefonował i przedstawił sprawę, to nawet się nie zastanawiałem. Tym bardziej że do pewnego stopnia zwolniło mnie to z zastanawiania się, co to ma być. Hip-hop? A może funk? Albo afrobeat? Sam nie wiem…

To zacznijmy od początku waszej współpracy – Summer Mixtape R. Jaka była jego idea?

Letni, słoneczny, pogodny mixtape do samochodu, stąd zresztą jest tam relatywnie sporo reggae. Krótki termin, więc gdzieś tam z tyłu głowy mam poczucie, że jest trochę „niedopieszczony”, ale generalnie jest spoko. Podobnie jak i na tym drugim, jest tam sporo kawałków, które często grywa(łe)m na imprezach i zawsze się sprawdzały, jak też sporo rzeczy, których myślę że nie usłyszysz nigdzie indziej. A tak na marginesie, podobno jeden z klientów R strasznie się ucieszył na wiadomość, że ma się ukazać kolejny mixtape, bo jego żona się uwzięła i wciąż w kółko katuje w aucie ten pierwszy.

A propos klientów… Sama forma promocji, o której wspominał Bartek w wywiadzie, że całość jest bardziej dla nich i przyjaciół firmy, też Ci odpowiadała?

Jasne. Zawsze mi miło, kiedy ktoś, kto uważa, że mogę mieć coś do zaoferowania. Dla mnie to frajda, no i przecież nie pierwszyzna, bo wracając do tematu „chyba że jeszcze o czymś nie wiem” – zrobiłem też kiedyś-tam mix na Rap History Warsaw (konkretnie rocznik 1988), z którego zresztą jestem bardzo zadowolony, jeden z dwóch podcastów na Viva Zwei Changed My Life MixCD (drugi zrobił Marcin Cichy), chociaż nigdy chyba nie dostałem tej płyty która, jak przed momentem wygooglałem, wygląda(ła) tak:

Rozmaite mixy sylwestrowe, świąteczne, bodaj 6 mixów z fantastyczną, a szerzej moim zdaniem nieznaną muzyką go-go (wiszą na mojej stronie). To pewnie jeszcze nie wszystko.

Czujesz, że dzięki Summer Mixtape R wróciłeś do formy?

Nie wiem, jak definiujesz „formę”. Jeśli masz na myśli „skillsy” to nie mogłem do niej wrócić, bo nigdy jej w tym sensie nie miałem, natomiast moim zdaniem podstawą dobrego mixtape’u (jak i dobrej imprezy w klubie oraz audycji w radiu) jest selekcja. I tu, lekko odbiegając od tematu, też są dwie szkoły. Możesz albo iść w „populizm”, sztosy, hiciory, sięgać po rzeczy, które wiesz, że będą się ludziom podobać, jakieś Naughty By Nature, „Billie Jean” i takie tam, albo po prostu konsekwentnie robić swoje. Ja, w przeciwieństwie do tych, którzy w domu słuchają czegoś-tam, ale w klubach grają coś zupełnie innego, mam tylko jedną muzykę – tego samego słucham w domu, w aucie, gram w radiu i grywałem w klubach. Jestem więc, tak przynajmniej myślę, na swoją mikro-skalę rozpoznawalny. Ludzie, którzy cokolwiek o mnie wiedzą domyślają się, czego można się po mnie spodziewać albo – co może nawet jeszcze ważniejsze – czym na pewno ich nie zaskoczę. Zdarzyło mi się kilka razy, że zastępowałem kogoś w radiu w nie swój dzień. Zadzwonił telefon i usłyszałem „czy to ty?”. Mówił ktoś wtedy: „tak myślałem, bo nikt inny takiej muzyki nie puszcza”.

Mix jest kolejnym unikatem na twoim koncie. Podobnie jak Raptime-on-CD jest w zasadzie nie do zdobycia, z tą różnicą, że wydanie R pełna profeska, bardzo ładne. Dostajesz pytania o możliwość zdobycia płyty. A tu pustki, już nic nie ma.

Raptime-on-CD (a tak naprawdę – CD-R) od lat wisi na mojej stronie, więc każdy może to sobie ściągnąć i wypalić, a jak się uprze i do mnie napisze, to może nawet dostać do tego grafikę. Summer Mixtape R i Mixdown to rzeczywiście płyty wydane „komercyjnie”, ale też nie przesadzajmy – „kolekcjonerów twórczości” Druha Sławka mógłby na palcach jednej ręki policzyć… stolarz. Co do tych kilkuset sztuk to powiedziałbym, że wydano ich AŻ tyle, bo ileż prawdziwie zasługujących na uwagę płyt ukazuje się dziś w liczbie 300, 200, a nawet i 100 sztuk na cały świat?

To odwracając rolę – co czujesz wtedy jako kolekcjoner, a nie DJ? Nie szkoda Ci, że kompakt może mieć tylko kilkaset osób w kraju?

Co do „kolekcjonerstwa” – to temat rzeka, na który miałbym bardzo dużo do powiedzenia, ale ograniczę się do tego: zbyt wielu kupuje dzisiaj płyty wyłącznie z pobudek „kolekcjonerskich”, a zbyt niewielu – dla muzyki. Ja kupuję płyty wyłącznie z powodu drugiego. Mam w dupie, czy to wydanie oryginalne, bułgarskie albo z Indii. Nawet – do pogodzenia się, z czym zostałem w pewnym sensie zmuszony przez otaczającą nas rzeczywistość – czy to winyl, kompakt bądź cyfra, choć w takiej właśnie (ale już niedogmatycznej) kolejności moich preferencji.

Mixdown to już świeży temat. Informacja pojawiła się z zaskoczenia, jest zainteresowanie. Klimat natomiast już trochę inny. Jakie było główne założenie?

Ha, ha, ha, patrz hasło „stolarz” – to mój komentarz do tego „zainteresowania”. A moje założenie? Takie, że tym razem będzie to mixtape taneczny, wręcz imprezowy, ale też przy tym nieoczywisty i „edukacyjny”, a więc pokazujący, że dobry groove czai się wszędzie. Szczególnie tam, gdzie mało kto zagląda.

Odrzuciłeś kogoś w selekcji?

Już nie pamiętam, ale raczej nie, bo też to tak nie działa. Po pierwsze, masz do dyspozycji raptem 80 minut. Jeśli to nie jest mix, którego założeniem jest, że dajesz maksymalnie tylko po 2 minuty każdego kawałka, to zanim się obejrzysz, już jesteś na finiszu. Poza tym ja chyba od zawsze działam na zasadzie asocjacyjnej. Jadąc do radia czy klubu ustalam sobie i decyduję się na pierwszy utwór, a reszta, przynajmniej zazwyczaj, układa się już sama.

Teraz z drugiej strony – czy sklejając ten mix, odkryłeś coś nowego?

Też raczej nie. To są przecież kawałki, które dobrze znam i grywałem czy to w radiu, czy w klubach. Zresztą, robiąc mixtape, możesz założyć sobie, że wybierzesz tylko te utwory, których nikt nie zna, ale już nie zrobisz go tylko z kawałków, których nie znasz i nigdy wcześniej nie słyszałeś, no bo… nie są ci znane.

Wiem natomiast, że jest to jedyny taki mix na świecie. Sam mi o tym opowiedziałeś.

OK, to uściślijmy najpierw to: nie znam i nie słyszałem wszystkich mixtape’ów na świecie, opieram się jedynie na tym, co znam i ekstrapoluje z tego pewien trend. Dalej – DJ-e klubowi i radiowi bardzo często grają (a więc i układają mixtape’y) „pod” kogoś, dobierając swój repertuar i antycypując to, czego oczekują od nich odbiorcy. Albo co dobrze się sprzedaje – dosłownie i w przenośni. Ja wszystko robię dla siebie. Przepuszczam przez swój osobisty filtr, a jeśli komuś się to nie podoba, to może przecież zmienić stację, klub czy płytę – wybór mamy dziś prawie nieograniczony. I to w tym kontekście powiedziałem, że to „jedyny taki mix na świecie”. Jestem bowiem przekonany, że większości kawałków na tej płycie nie usłyszysz na imprezie, radiu ani na żadnym innym mixie. Są bowiem zbyt nieoczywiste.

To z którego mixu dla Reprezentuj.com jesteś bardziej zadowolony?

Trudne pytanie, bo każdy jest inny. Gdybym miał taką możliwość, to być może w tym pierwszym poczyniłbym pewne punktowe zmiany. Na pewno techniczne, może i repertuarowe, ale nie mam już jak, więc nie ma o czym mówić. Oba są jakie są, i jak wszystko w życiu, jednym będą się podobać, innym nie.

fot. Miłosz Kowalski

Muszę też o to zapytać – czy planujesz mixy stricte hip-hopowe w najbliższym czasie?

Kilka dni temu znalazłem na dysku dwa z tych starych podcastów dla Asfaltu i muszę powiedzieć, że zarówno one, jak i Raptime-on-CD, Rap History Warsaw 1988, Viva Zwei Changed My Life etc. etc. dobrze wytrzymały próbę czasu. Bronią się, przynajmniej jeśli chodzi o selekcję. Z zastrzeżeniem, że nie są to oczywiście miksy dla fanów Naughty By Nature (śmiech).

To powiedziawszy – raczej nie, bo czego jak czego, ale akurat miksów hip-hopowych jest milion i jeden i wciąż pojawiają się nowe, ale też żaden z moich miksów nigdy nie był planowany. Każdy był wynikiem jakiegoś chwilowego impulsu, więc też zupełnie wykluczyć tego nie mogę. Chodzi za mną mix mocno jazzującego hip-hopu. Jeśli komuś od razu zapala się A Tribe Called Quest, to nic z tych rzeczy – nic tak oczywistego i komercyjnego. Wiele z tych kawałków już gdzieś tam kiedyś powykorzystywałem, a że jeszcze w Radiostacji miałem taką zasadę, że nie powtarzam nic częściej niż raz na 10 lat, to sam widzisz…

Okej, to na sam koniec – zawsze odkrywałeś przed słuchaczem perełki. Co z ostatnich rzeczy, tych mniej znanych i nie zawsze granych w Radiu RAM możesz polecić?

Arcytrudne pytanie, a to dlatego, że praktycznie każdego dnia odpowiedź będzie inna i zależeć będzie o tego, do czego właśnie się dokopałem. Jak wspomniałem wcześniej – dzięki dość pojemnej formule mojej audycji wszystko, czego słucham w domu, trafia też prędzej czy później do radia, czy to do cotygodniowej audycji w Radiu RAM, czy też na codzienną (a właściwie conocną) playlistę Radia Wrocław Kultura. Obu można słuchać też w internecie, więc… polecam się.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *