Żeby ktoś miał lepiej, ktoś musi mieć gorzej. Z tym pierwszym akurat wypadło na mnie. Ja słucham tego od jakiegoś czasu, a wy od niedawna. O ile w ogóle słuchacie, łobuzy…
Dobra, z tym „słucham” to trochę nietakt i ściema, bo materiał wpadł w moje ręce na długo przed swoją premierą (jakieś kilka miesięcy wcześniej miałem okazję już go poznać) i od tamtej pory nie zdarzyło mi się go włączyć (a może i raz miało to miejsce?). Podczas któregoś z tripów przypomniał mi się sam raper i była to jedna z lepszych rzeczy w moim postrzeganiu polskiego rapu w ostatnich tygodniach. Heh.
Roniego może nie znacie, SoundCuta zapewne też, więc radzę nadrobić. Powyżej średniej krajowej, stylistycznie bardzo podobnie do omawianego przeze mnie wczoraj Grabsona, tylko dwa levele wyżej. Niby tu jakiś koncept jest, ale jego wartość oddala się na dalszy plan – figuruje gdzieś za „niezwykle zwykłym” rapem i bardzo dobrą produkcją. Symbioza dwóch kolesi jest tutaj widoczna aż nadto i wszystko jest tutaj bardzo ładnie zsynchronizowane. Oczywiście, że nie ma tutaj żadnych fajerwerków pod żadną postacią (może oprócz okładki, która idealnie trafiała w aurę materiału, a i zabrałbym dziewoję na randkę), ale właśnie ta chemia na linii MC – producent potrafi imponować. A i pojawia się tutaj tak niedoceniona rzecz jak DOBRY kobiecy śpiew niejakiej Żanety Łabudzkiej (wiecie jak to jest. Nawet z Yurkoskym przez telefon jakiś czas temu dyskutowaliśmy na ten temat i schemat wygląda tak, że jak jakaś laska na osiedlu ma trochę lepszy głos to od razu trafia na płytę).
Tematycznie jak w tytule albumu (pamiętacie Zimy EP Bisza i Kosy z 2008 roku? Tu jest podobnie) plus bardzo klasyczne dźwięki SoundCuta, który robi to po prostu dobrze. Moje fonetyczne zboczenie – był na ostatnich remixach Fonoteki i wypadł fantastycznie. Tutaj – równie dobrze. Doceńmy także zabawę z artykulacją i nuceniem w „Dy-dy-dy-gocących Dłoniach”, bo jest to tak rzadko u nas spotykane.
W ogóle daliście się złapać na moją bajerkę z FB o Ronim jako „jakimś podziemnym łaku, który masakrował mnie od kilku miesięcy swoimi produkcjami”. Do takich bardzo mu daleko, jako MC i przede wszystkim człowiekowi (tak myślę, obiecał alkohol na Mazurach). Grzechem byłoby nie sprawdzić, bo mimo że nie znajdziesz tutaj rapu (mniej) czy bitów (bardziej) najwyższych lotów to koncept i sama radość z tworzenia tego materiału rekompensują wszystko. A to jest w Jesień/Zima najważniejsze. Sprawdzajcie, bo pomimo wsparcie 3/4 UDGS materiał przeszedł bez echa.
7