Tyle czasu minęło. Jak jeden dzień…

Jay-Z

1996 rok. Fajne miałem wtedy lato. Pierwsze pamiętne Euro. Oglądałem niemiecko-czeski finał z dziadkami w międzyczasie bawiąc się klockami Lego. Rzecz dla mnie niezapomniana, ale jak się okazuje to gdzieś w tle zaczynało się dziać coś równie wspaniałego. Nie spodziewałem się, że raptem kilka dni wcześniej w obiegu pojawiło się coś, co za jakiś czas zmieni moje życie diametralnie. I choć teraz wcale już tak nie powala na kolana jak kiedyś, to jednak sentyment nakazał mi stworzyć coś, co będzie w pewnym sensie hołdem dla Mistrza.

W zasadzie to bez chwili zastanowienia mogę obecnie napisać, że Reasonable Doubt nie jest już moją płytą życia. Baa, takiej nie potrafię wskazać pod żadnym pozorem, a nawet poruszając się trochę szerzej, to nie wiem czy wskazałbym swoją dziesiątkę. Wiem natomiast coś innego: aktualnie debiut Jaya by się do niej nie załapał. Jak było kiedyś? Zdaje się, że pisałem o tym niejednokrotnie w wielu miejscach, więc na goodkidzie bym się tylko powtarzał. Będę.

Jakiś czas temu chwaliłem się na Facebooku swoim googlowskim kalendarzem, dzięki któremu zbieram sobie daty wszystkich ważnych dla mnie premier płytowych, głównie tych hip-hopowych. Jak kilka dni temu zobaczyłem, że 25 czerwca swoje dwudziestolecie będzie obchodził genialny, wybitny i po prostu wyjebany w kosmos debiut Hovy. Reasonable Doubt. Od razu wiedziałem, że w jakiś sposób muszę zareagować.

Dla przykładu: tak wygląda u mnie listopad. Całkiem nieźle się prezentuje.
Dla przykładu: tak wygląda u mnie listopad. Całkiem nieźle się prezentuje.

Tak, przez bardzo długi czas był to mój album numer jeden. W ogóle. Nie najważniejszy w życiu, bo tym bez wątpienia jest… The Blueprint, ale zwyczajnie najlepszy. Jeden z tych, które zostały przeze mnie przekatowane dziesiątki, jeśli nie setki razy, ale również jeden z tych, który ostatni raz słyszałem w całości… nie pamiętam kiedy. Nie wracam już w ogóle i nawet na berlińskiego tripa nie postarałem się, żeby wrzucić ten album z okazji rocznicy w tidalowe offline. Nawet rocznica tego nie sprawiła. Nawet dzisiejszy wpis.

Pisałem kiedyś długą recenzję. Porównanie z Nasem również miało „debiutowy” posmak. Coś jeszcze można dodać? Raczej nie, powiedziano już wszystko. Wielkie, wybitne, ponadczasowe, genialne arcydzieło.

A chuj tam, włączę se.

Nie wiem jak żeś Królu wtedy to zrobił, ale żeś zrobił.

Królu.

Zdjęcie/photo: „Jay-Z at a Barack Obama rally” by Bbsrock CC

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *