Tego dnia #14: 13 września, czyli 10 pozycji, które musisz mieć na swojej półce

Miałem to tylko wrzucić na Facebooka, ale zbyt dużo dobrych rzeczy działo się 13 września. Daję osobny wpis, bo znalazłem aż 10 pozycji, wartych uwagi (!!!), zdarza się niezwykle rzadko. Tylko rap, w zdecydowanej większości pochodzący ze Stanów Zjednoczonych. Gotowi? Jedziemy.

Patrzę w kalendarz, taki ładny, Playboya, w tle przygrywa Song for my Father Horace’a Silvera, a ja widzę takie rzeczy… O matko. Sami zobaczcie, co się działo 13 września. Tego dnia zostały wydane takie oto płyty i single (a to jeszcze nie wszystko, wybrałem tylko te najciekawsze).

Ohmega Watts The Find

Jedna z moich ulubionych płyt poprzedniej dekady. Nie tylko w rapie! Rzadko kiedy rhodesy brzmią tak cudownie, jak właśnie tutaj. Mój osobisty klasyk, jedna z najpiękniejszych i najinteligentniejszych płyt, jakie poznałem.

Steady B Let the Hustlers Play

Let the Hustlers Play co prawda nie tak fajne jak poprzednik, ale jednak ciągle trzyma poziom. Jeden z najlepszych i najciekawszych drugoligowych raperów swoim trzecim albumem (o ile dobrze liczę) ugruntował swoją pozycję. Solidnego rzemieślnika. I nic więcej. Dla fanów przełomu lat 80. i 90. pozycja obowiązkowa, reszta niech tylko spojrzy na okładkę. Wystarczy. Aha, zajrzyjcie sobie do wkładki drugiego Quasa.

Big Daddy Kane Daddy’s Home

Mogę zacząć identycznie, jak w przypadku Steady’ego B, czyli „nie tak fajne, jak poprzednik, ale ciągle trzyma poziom”, tylko różnica jest jedna. Znacząca. BDK to jeden z najlepszych raperów ever, może i nawet najlepszy, ale jeszcze o tym nie wiemy, bo do tego nie dorośliśmy. Poza tym… Popatrzcie tylko na okładkę, to skumacie absolut i fenomen tego gościa, który jak nikt inny, tak doskonale antycypował obecne czasy.

Eazy-E Eazy-Duz-It

E tam. Szkoda czasu, ale rozumiem ludzi, którzy się tym jarają.

Eldo Eternia

Kiedyś lubiłem, teraz nie wracam, bo i po co? Jedyną płytą Eldoki, do której w miarę regularnie staram się powracać jest CKCUA.

Ice T Power

Original Gangster to to nie jest, ale… +.

Little Brother The Minstrel Show

Pamiętam, jak media trąbiły o ich debiucie, The Listening. Następcy Pete Rocka i C.L. Smootha, nowy klasyk, coś tam, jakieś pierdolenie, ale ja zdecydowanie wolę The Minstrel Show.

MC Lyte Lyte as a Rock

Jakiś czas temu posłuchałem płyty pewnej polskiej raperki i już wiem, dlaczego nasze femcees nigdy nie będą rapować tak, jak to robią niektóre babki w Stanach. Czy MC Lyte jest tą najlepszą? Możliwe, chociaż u mnie pierwszym wyborem jest oczywiście T-Love. Biorąc pod uwagę kontekst historyczny, to żadna nie może się równać z MC Lyte i Missy Elliott. Fakty.

Metro feat. M.E.D. + Oh No & DJ Eprom „Keep Low”

Dla mnie to jeden z najlepszych polskich singli i zarazem jeden z lepszych konceptów na wydanie siódemek. Oczywiście wszystko to uskuteczniane przez fantastyczne Queen Size Records, czyli niezmiennie mój ulubiony stricte hip-hopowy polski label.

Notorious B.I.G. Ready To Die

Klasyk tak samo wielki, jak jego autor. Album, o którym powiedziano w zasadzie wszystko, a ja wpadłem kiedyś (w 2009 roku…) na taki szatański pomysł i w taki oto sposób go zrecenzowałem:

 

Jakieś pytania, co do dnia?

ZapiszZapiszZapiszZapiszZapiszZapisz

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *