De La Soul „The Grind Date”

de la soul grind date

Powróciłem sobie na szybko do dziadków i była to bardzo rozsądna decyzja. Może to i dobrze, że biorą się za robotę znowu.

Nie wiem, może kiedyś napiszę jakiś dłuższy tekst o moich ulubionych dyskografiach w amerykańskich hip-hopie, bo to mogłaby być dość duża, ciekawa i zaskakująca dla niektórych rzecz (kto poprawnie wytypuje pierwszą piątkę ma roczny zapas Johnny Walkera). Jednego można być pewnym – z całą pewnością gdzieś w czołówce byłaby płytoteka, którą zaserwowali Pos, Dave i Maseo. I odwieczny problem – który ich album jest moim ulubionym?

Czytaj dalej „De La Soul „The Grind Date””

Polistyren Ekspandowy „EP”

polistyren

Niestety, ale ilość informacji na temat projektu nazwanego Polistyren Ekspandowy jest w internecie znikoma. W zasadzie to nie ma ich w ogóle, a szkoda, bo naprawdę jest czego słuchać przez kilkadziesiąt minut.

Mówienie, że Pat Patent jest jednym z najbardziej zmarnowanych producentów na polskiej scenie jest trochę nietaktem. Fakt, nie zaliczył nadzwyczaj dużo produkcji, ale ich poziom był wystarczający, żeby wyskoczyć ponad średnią krajową i zapisać się w historii jako ten, który w swoim czasie był unikatem ze świetnym warsztatem i „obeznaniem” z podziemnymi produkcjami z USA.

Czytaj dalej „Polistyren Ekspandowy „EP””

Tre Hardson „Liberation”

Tre Hardson Liberation

Zanim wszystkim w końcu powiem, dlaczego na starość mi się pozmieniało i wolę dobry rap z Kalifornii jak ten ze wschodniego wybrzeża, to warto sobie przypomnieć jedną z nielicznych solowych spuścizn po klasycznym The Pharcyde.

Ostatnio nie mając czego słuchać postanowiłem sięgnąć z półki losowy album i padło akurat na Liberation Tre Hardsona, znanego również jako SlimKid3. Nie wiem ile czasu tego nie słuchałem, ale kilka lat z całą pewnością i kto wie czy nie było to ostatnio przed 2010 rokiem… Dawno temu, nie?

Czytaj dalej „Tre Hardson „Liberation””

Blackalicious „Nia”

Blackalicious Nia

Niektórych artystów da się opisać tylko jednym słowem. Nie mam tu na myśli żadnych epitetów, zwłaszcza tych bardziej wulgarnych, bo to one najczęściej występują, ale skupmy się na rzeczownikach (jeśli mam być hipsterem, jak to obwieścił Glamrap, to niech będzie „noun”). W przypadku Blackalicious będzie to chemia.

Pisałem już o tym na fanpage’u, ale nie ma dla mnie drugiej ekipy w Kalifornii, która tworzyła i tworzy hip-hop, który wykracza poza wszelkie ramy w takim stylu i na takim poziomie. Oczywiście, jeśli mam być uczciwym w stosunku do was i siebie, to doskonale zdaję sobie sprawę, że są artyści o wiele ważniejsi na muzycznej mapie tamtego regionu (pierwsze przykłady z głowy to całe N.W.A., Digital Underground czy Cypress Hill, których pozycja jest zupełnie niepodważalna), ale nie zapominajmy, że waga nie jest równa jakości (której też nie odmawiam wspomnianym wcześniej artystom, chociaż… nie zawsze). Jeśli chodzi o nią to Blackalicious nigdy nie zawiedli.

Czytaj dalej „Blackalicious „Nia””