Stare, dobre czasy. 27 – recenzja

eldo 27

Nie mam w zwyczaju recenzować starych płyt, chyba że jest to jakiś specjalny cykl. To jest wyjątek. Na facebooku zapowiadałem ten tekst. 27 kupiłem w dniu premiery równe 7 lat temu.

Jest 26 marca 2007. Ciepło, świeci słońce. Właśnie wracam ze szkoły, jest popołudnie. Nie ma już żadnych małych sklepów muzycznych w Płocku, więc idę do Empiku na Starówce. Nie mogę o nim powiedzieć niczego złego, bo jak na sieciowy sklep, ma swój klimat. Kupiłem tutaj sporo płyt, między innymi Człowieka, Który Chciał Ukraść Alfabet, 7, 3 i Hello Nasty. Na piętrze jest dział z muzyką i książkami, na dole prasa i multimedia. Jakieś trzy miesiące wcześniej kupiłem tutaj „Ślizg” i nie wiem czemu, ale do tej pory nie ma nowego numeru.

Przyszedłem tutaj tylko w jednym celu. Żeby kupić 27 – nowy album Eldo. Bez przesady. Nie jestem wielkim fanem Leszka, żeby specjalnie rzucić wszystko, przyjść i go kupić. Mam trochę wolnego czasu i gotówki, więc wezmę. Szukam, nie mogę znaleźć, ale zauważam, że stoi na ladzie jakiś dziwny karton.

– Dzień dobry, dzisiaj swoją premierę ma 27 Eldo. Dostanę tę płytę u was?

– Tak, proszę.

Młody sprzedawca otwiera karton, wyjmuje jeden egzemplarz. Płacę 36,99 zł i wychodzę.

Jestem już w domu i słucham na wysłużonym odtwarzaczu Panasonica. Przeglądam książeczkę, bardzo ładna, nawet zmarły rok wcześniej J Dilla z Donuts jest. Są nawet jakieś naklejki. Płyta robi na mnie duże wrażenie. Świetne beaty, mądre teksty, fajni goście. Bardzo dobra produkcja, nie żałuję wydanych pieniędzy. Przypominam sobie właśnie, że 7 lat temu ukazały się Światła Miasta. Najlepsza płyta w polskim rapie.

Zastanawiam się też czemu ludzie aż tak hejtują My Music i wybór tej wytwórni przez rapera. Mi to nie przeszkadza w ogóle. Skończyłem słuchać, zgrywam na przenośne MP3 Samsunga. Te, które promował Ebi Smolarek. Przez kilka dni słucham niemalże na okrągło. Nawet niezły jest ten Diox. Pjus też dał pozytywną zwrotkę. MySpace Eldo to bardzo dobry i ciekawy profil.

Dzisiaj mamy 26 marca 2014, pogoda jest równie piękna, co wtedy. Empiku na Starówce nie ma już w ogóle. Jest tam teraz Książnica Płocka, prowadzona chyba przez tych samych właścicieli. Sklep, w którym ceny płyt są wyższe niż w katalogu wydawcy. Dla przykładu widziałem u nich Trip Smolika za ok. 45 zł. Człowiek, który sprzedawał mi wtedy płytę, pracuje teraz w Media Markcie. Wiem, czemu już nigdy nie kupiłem „Ślizgu”. Naklejki mam do tej pory na jakimś regale. Panasonic nie odtwarza już płyt, stoi popsuty w garażu. Empetrójki Samsunga też już bardzo dawno nie mam. Dioxa nie słucham, Świateł Miasta nie uważam za najlepszą polską rap płytę. Nie trzeba za nią też płacić wielkich pieniędzy – jest reedycja. Na MySpace’a nie wchodzę od dobrych kilku lat, a Donuts mam na półce. Wiele się zmieniło przez te 7 lat.

Polski rap mnie nie interesuje mnie w ogóle. Sprawdzam tylko to, co polecają najbardziej „zaufani w temacie” znajomi. Oprócz nich liczę także na ludzi, którzy swoją twórczością zawsze sprawiali mi radość. Taki Łona. Od niego biorę wszystko i nie przypominam sobie momentu, żebym się kiedykolwiek zawiódł. Eldo? Nie zmieniło się wiele przez lata.

Nie wiem co mnie ruszyło na ten album, ale warto było do niej wrócić po latach. I przy okazji jest rocznica wydania. Cudowne są te produkcje. Niewiele polskich płyt po 2007 roku przeskoczyło jej poziom. Eldoka miał jeszcze dobre ucho, bo jego następne płyty pod tym względem kompletnie mi nie podeszły. Ostatni Grammatik muzycznie jest fatalny. Nie Pytaj O Nią ma momenty. Zapiski 1001 Nocy w ogóle mi nie weszły, a 27 broni się nawet teraz. Tak jak teksty, które zawsze były jego mocną stroną.

Zainteresowanym przypomnę, że wkrótce (28 maja) premiera Chi. Nie wiadomo kto produkuje, a już przynajmniej nie znalazłem takiej informacji. W sumie to nawet ja trochę czekam, bo wydaje mi się, że jest na co. Cztery lata minęły od ostatniego studyjnego materiału. Szmat czasu.

Przypomniałem sobie fajne czasy. Ostatnie, w których rządziła beztroska i jedyny niepokój to była jutrzejsza klasówka i przygotowania do matury.

Rating: 4 out of 5.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

3 komentarze do “Stare, dobre czasy. 27 – recenzja”

  1. Zazdroszczę Ci wspomnień, serio. Siedem lat temu nawet nie wiedziałam co to rap, bawiłam się w piaskownicy i chyba nawet nie słuchałam muzyki. Dzisiejszy rap to dla mnie nie rap, wracam do tego co było kiedyś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *