Lounge w Berlinie

boris blenn berlin lounge

Postanowiłem na chwilę wybrać się do Berlina, więc w momencie kiedy czytacie te słowa zapewne szlajam się gdzieś po Kreuzbergu, piję jakieś piwo albo szukam jakiegoś fajnego lokalu. Ewentualnie spędzam czas w poszukiwaniu nowych tytułów w jednym ze sklepów płytowych. Standard.

Dobra, żartowałem z tym Berlinem, ale Boris Blenn ze swoim Berlin Future Lounge przypomniał mi dlaczego właśnie lubię stolicę Niemiec (pamiętajcie, że strona wschodnia jest ciekawsza). Chciałbym jednak tak na szybko napisać kilka słów o tym dziele, bo jestem zdania, że naprawdę warto je poznać. A nuż komuś się zachce popołudniowego chilloutu pod koniec lata i nie ma czego w tym momencie słuchać.

Album nie jest już pierwszej świeżości, bo ma na karku 6 lat, ale amerykańskie Cold Busted kilka tygodni temu przypomniało o jego istnieniu wydając go po raz pierwszy na kompakcie (wcześniej była tylko cyfra, o winylu nic mi nie wiadomo). To był główny bodziec, dzięki któremu zainteresowałem się dziełem berlińczyka i… było warto. Świetna fuzja downtempo, nu jazzu i lounge’u sprawdza się o tej porze znakomicie. Deep house’owy akcent w postaci „Jazzaloid” też jest niczego sobie.

W miarę proste muzyczne formy i niezbyt skomplikowane beaty posiadają w sobie coś magicznego. Coś, co przyciąga na trochę dłużej, i mimo że highlighty w postaci neurotycznych „Metaphysical” i „Dream” oraz trochę balearycznego, że tak powiem, „Beachbar”, wybijają się ponad resztę, to jednak słucha się tego raczej od A do Z. Spójrzcie tylko na okładkę – czy nie jest piękna? Jest, ale wiecie co jest w niej najlepsze? Idealnie oddaje klimat zawartości.

Cold Busted zachwala to tak:

Fans of Prefuse73, Pole, Mark Farina and Gotan Project will likely dig this album.

Ja z powyższym się nie zgodzę, bo Blenn trochę za daleko jednak pada od wymienionych, ale… Wytwórnia, za którą stoi Vitamin D, wyda wkrótce kilka ciekawych materiałów, o których oczywiście postaram się coś więcej napisać i będą trochę bliżej stylom wypracowanym przez Farinę czy Prefuse’a. Wiem, słyszałem, będę polecał.

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

4 komentarze do “Lounge w Berlinie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *