Fonetyczna Estrada #4: niedzielna miłość

14007964912_2c54104639_h

Nie wygląda zbyt optymistycznie ta okładka drugiej części Fonoteki, nie? Na szczęście aż tak ponuro nie jest, więc tę grafikę mozna potraktować jako mocny pstryczek w nos dla każdego zainteresowanego. Jeszcze mocniejszy będzie,  jak bardziej zagłębimy się w to, co znajduje się w środku.

Zanim przejdziecie do dalszej lektury to zapraszam na mały seans, który w 100% oddaje ducha drugiej części.

Nieźle to wygląda, nie? Na wstępie mogę od razu zaznaczyć, że dwójka jest lepsza od części pierwszej, mimo że spotyka się tutaj kilku starych znajomych (m.in. Novi Singers z kawałkiem z tej samej płyty, ale… prawdopodobnie najlepszych w swoim repertuarze – „What Thing is Love” czy Skaldów, nawet dwukrotnie, mimo że tracklista mówi coś innego). Przeszkadza to w czymś? Absolutnie nie.

Z dwójką jest taki problem, że ciężko jest ją w pewien sposób jakoś sklasyfikować. Jedynka od razu budziła easy-listeningowe skojarzenia z posiadówą przy barze i tytoniem. Trzy epki orkiestrowe to był raczej jeden wielki peerelowy bal, a tutaj? Refleksja mija się z zabawą, ale przechodzi to wszystko bardzo zgrabnie, że czasami nawet nie zauważa się tego „odpowiedniego” momentu. Przykład? Proszę bardzo: mijanka Piotra Figla i Jarockiej z Zauchą i Anawą. To jest akurat drobny szczegół, a w zasadzie indywidualne odczucie, więc nie trzeba brać tego do końca na poważnie. Poważnie trzeba już brać to, co dostajemy w środku.

Novi Singers, Skaldowie, Orkiestra Rozrywkowa Polskiego Radia i Telewizji, Stenia Kozłowska – oni byli już obecni na jedynce kilka miesięcy wcześniej. Czasami ze swoimi lepszymi kawałkami (Kozłowska), czasami z gorszymi (ponownie Novi i zespół Andrzeja Zielińskiego). Jest też zdecydowanie mniej jazzu niż poprzednio, gdzie prym wiedli m.in. Komeda czy Trzaskowski, a gwoli ścisłości tutaj kompilację zamyka Wojciech Karolak z jednym ze swoich najlepszych utworów (i Czesławem Bartkowskim grającym perkusji).

Magia dwójki leży jednak w samym środku z apogeum w postaci „Abyś Czuł” Zauchy z Anawą, które najlepiej odzwierciedla muzyczną całość tutaj zawartą. Wyjątkowości dodał też wspomniany już przeze mnie ansambl Piotra Figla z dwoma fantastycznymi utworami (zwróćcie uwagę na cover: jest tam rok 1976, natomiast kawałek „Być Narzeczoną Twą” pochodzi z wydanego w 1979 roku Gdzieś, Kiedyś… Biorę jednak małą poprawkę, bo być może ukazało się to w wersji singlowej kilka lat wcześniej, bądź zostało wzięte z archiwów, jednak nigdzie nie znalazłem takiej informacji).

Aha, i ponownie nie otrzymujemy znaczącej ilości skitów. Ich jakość jest jednak „zadowalająca”. Wątek listonoszowy w jednym z nich ukazuje drugi ukryty numer Skaldów. Każdy go zna. To jak? Prolog przed trójką czy ona będzie totalnym zaskoczeniem?

Najlepsze momenty:

5. Eee, równość? Wszystko płynie prześlicznie od pierwszej do ostatniej sekundy i na moment nawet nie spada z jakością.

4. Kilka tych jazzowych smaczków.

3. Figiel jako cichy bohater.

2. Ewa Bem ze swoją niedzielną miłością. Moim ulubionym kawałkiem, jaki kiedykolwiek nagrała (lepszy nawet od „Tokio”, gdzie prawie wszystko jest perfektem, gdyby nie liryki)

1. To co poniżej.

Specjalna skala ocena dla serii Fonoteka: 9/10

13772497923_90cbafae7a_h

Na dwójkę nie ma co narzekać. Mało tego, trzeba ją tylko i wyłącznie chwalić. To jak jest z remixami, które powstały dzięki niej? O wiele lepiej niż poprzednio i to nie tylko dzięki „bazie”.

Zaczyna się przepięknym openerem, potem natomiast rodzi się pytanie: co robi aktualnie Fizz? Nie słyszałem wiele od gościa, ale ta niewielka ilość materiału, którą miałem okazję słyszeć zawsze powalała na kolana. Standardowo wysoki poziom od patr00 ze świetnie wkomponowanym samplem z… Nie użyję ponownie tej nazwy. Od czasu do czasu można sobie sprawdzić produkcje Mr. White’a, ale zaznaczam od razu – lepiej bez jego rapu (tutaj wielką robotę robią bębny w „Po To Rodzisz Się” – koniecznie do rozłożenia na czynniki pierwsze). No i kim są Anon i Fio? Nie wiem, a zawsze lubię wiedzieć kto mi robi dobrze*.

Najważniejsze dla mnie jest to, że już zaczyna pojawiać się coraz mniej remixów zachodnich raperów. Evidencem akurat rzygam, 2Pac nie do końca mi leży w takiej stylistyce, a kawałek Nicolaya i Kaya, za który odpowiada Kurek, jest jednak o wiele lepszy w oryginale tego pierwszego (mimo dużej sympatii do produkcji polskiego producenta). Jeszcze nie nastąpiła tutaj totalna „zmiana warty” i skupienie się przede wszystkim na własnych rzeczach, ale progres jest widoczny. Bardzo.

Najlepsze momenty:

5. Kto jak kto, ale patr00 nie wychodzi z formy.

4. RaV, a ty co robisz na co dzień? Podeślij mi kilka produkcji do sprawdzenia.

3. NS pojawiają się tutaj co najmniej dwa razy.

2. Fizz, bracie. Zrób coś dużego. Niech będzie to twoja droga do cudów.

1. P-R-Z-A-Ś-N-I-K.

Specjalna skala ocena dla serii Fonoteka: 8/10

* wiem co sobie pomyśleliście świntuchy

Zdjęcia/photos: Paweł Falkowski via flickr.com

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *