Dzień, w którym pękło niebo

atcqsky

A Tribe Called Quest. Jakby tak wszystko dobrze rozkminił to by się okazało, że Bóg wymyślił hip-hop tylko po to, żebyśmy właśnie usłyszeli Q-Tipa i spółkę. Kto wie czy właśnie tak nie było? Nawet jeśli odpowiedź będzie przecząca to trzeba mieć świadomość, że coś się właśnie skończyło.

Tytuł którejś tam płyty Dżemu (lol) jakoś dobrze mi pasował do tego krótkiego tekstu o najważniejszym zespole mojego życia, a już przynajmniej magnacie z tych hip-hopowych (bo najlepszym i tak pozostaje OutKast). Na goodkidzie specjalnie nic nie pisałem o nowej płycie, oczekiwaniach, zawodach i innych ciekawych (bądź nie) rzeczach, bo zrobiłem to w kilku innych miejscach. Zebrało się trochę tego i wygląda to mniej więcej tak:

  1. W radiowej Trójce opowiadałem trochę o oddziaływaniu ATCQ na mnie, moje pokolenie i coś tam napomknąłem o We got it from Here… Thank You 4 Your service;
  2. Interia dostała ode mnie recenzję;
  3. Krótka wypowiedź dla Noisey o nowym albumie;
  4. Również dla Noisey coś tam poopowiadałem o dwóch solowych wydawnictwach z trajbowych kręgów – The Renaissance i Ventilation: Da LP;
  5. Znowu dla najlepszego muzycznego portalu kierowanego przez Calaka coś tam skrobnąłem o wpływie Q-Tipa i spółki na cale moje życie.

Do tego dochodzą niezliczone rozmowy ze znajomymi, dziennikarzami, czytelnikami i innymi osobami. Trajby ważne były, są i będą. Mogą nagrać (chociaż i tak tego już nie zrobią) największe gówno świata, a i tak sprawdzę. Znając życie nawet będzie mi się podobało, bo jest to jedna z tych grup, wobec których ciężko spojrzeć bez miłości i kurwików w oczach.

W tych 5 powyższych tekstach (dobra, w zasadzie w czterech) powiedziałem w zasadzie wszystko co miałem do powiedzenia a propos ostatnich wydarzeń. Po tych dwóch tygodniach mogę bez kozery stwierdzić, że kompletnie (nie)świadomie We got it from Here… Thank You 4 Your service stało się… jedną z najważniejszych płyt mojego życia. To właśnie przy niej debiutowałem w Trójce, co było moim marzeniem od dzieciaka, oraz na łamach Interii, czyli totalnym mainstreamie wśród polskich portali. A wśród takich również kiedyś chciałem się znaleźć.

Na sam koniec tego podsumowania ostatnich dni zostawię sobie swoje zestawienie ulubionych płyt Q-Tipa i spółki. Zespołowe i solo (Lucy Pearl, Evitan i Luke Cage odpadają). Niedługo zrobię goodtop z ich kawałkami. 50 chyba styknie, nie?

11. Amplified

Słaby, momentami bardzo słaby, ale ze dwa kawałki dobre. Nie tędy przebiegała ta droga, Kjutipie.

10. Shaheedullah & Stereotypes

Dla zatwardziałych fanów, chociaż „Lord Can I Have This Mercy” gigant.

9. Ventilation: Da LP

Fajny i miły hip-hop dość przeciętnego rapera, który w niczym nie przeszkadza.

8. Beats, Rhymes and Life

Nigdy nie zrozumiałem wielkiego fenomenu tej płyty, jest świetna, ale żeby aż tak? Osobny props za tytuł, bo ten naprawdę palce lizać.

7. We got it from Here… Thank You 4 Your service

Pozostawię bez komentarza, powiedziałem już wszystko, a i na koniec roku coś dodam. Niech ten cholerny sklep śpieszy się tylko z wysyłką, bo póki co cierpliwie czekam na kompakt!

6. Kamaal the Abstract

Mój serdeczny kumpel – Rafał Samborski – powiedział ciekawą rzecz. Kamaal the Abstract to takie The Love Below nagrane przed The Love Below. No, no…

5. The Love Movement

Przepiękny album. Nic do zarzucenia. Nigdy nie nagrasz nic tak dobrego.

4. The Renaissance

Wróciłem nawet ostatnio do tego i… dalej igra z emocjami.

3. The Low End Theory

Jutro będzie u mnie na miejscu drugim. Potem znowu zmiana.

2. Midnight Marauders

Jutro będzie u mnie na miejscu trzecim. Potem znowu zmiana.

1. People’s Instinctive Travels and the Paths of Rhythm

Po pierwsze – wszystko się tutaj zaczęło. Po drugie – to najweselsze Trajby. Po trzecie – „Rhythm (Devoted To The Art Of Moving Butts)” to ich najlepszy numer (robotę robi sampel z dwunastki „Pull up to the Bumper” Grace Jones). Po czwarte – moja ulubiona, tyle.

A czemu pękło w końcu te niebo? Hmm. Jeden z ostatnich niebiańskich składów po prostu odszedł.

PS

Nawet pokusiłem się o mema.

walesa-a-tribe-called-quest-eis

Autor: Dawid Bartkowski

Bloger, pismak, krytyk, prowokator, pijarowiec.

5 komentarzy do “Dzień, w którym pękło niebo”

  1. Tak, tak, wiadomość o premierze była jak… grom z jasnego nieba? Płyty słucham codziennie od dnia jej puszczenia w serwisach streamingowych, też czekam na kompakt. Jaka jest według mnie? Ciężko mi to jeszcze stwierdzić. Na pewno dobra, ale jak dobra?Myślę, że gdzieś w okolicach 6-7 miejsca, podobnie jak u Ciebie.
    Mam cały czasu odczucie, że to kolejny solowy album Q-Tipa do którego pozostała dwójka dograła swoje zwrotki. Klimat podobny miejscami do „The Renaissance” (który, BTW, bardzo lubię, świetny album) – głównie przez charakterystyczną produkcję. Najmniej mi leży chyba Busta, jakiś taki dziwny, szczeka niczym DMX. Za to propsy za gitarki p. White’a.

    P.S. „People’s…” też zawsze u mnie na pierwszym miejscu, przyjemniejszy niż wszem i wobec uwielbiany „The Low…”. Na drugim na pewno będzie „Midnight…” (E-LEC-TRIC-RE-LA-XA-TION!!!). Ten kawałek to jest normalnie jakiś cud, objawienie stulecia…

      1. Jak dla mnie tak, może (a raczej – mógł) „leżeć”. Nie wiem czy był jakiś fenomen na niego, ale „Scenario” – nigga please! Bez Busty kawałek straciłby wiele. Pierwszy album L.O.T.N.S., „The Coming”, „Turn it up/Fire it up (remix)” (ten z samplem z „Knight Ridera”) oraz „Hit ’em up” ze „Sapce Jam”. Było wesoło, Busta był szalony ale pozytywny i nie męczył. Plus miał pomysł na siebie – cały ten koniec świata w 1999 roku. Po „E.L.E.” niestety tylko z górki, a od kilku lat nie da się go słuchać w ogóle (podobnie jak Xzibita). Mixtape razem z Q-Tipem (jakiś tam dragon czy ki uj) to gówno rzadkiej wody. Teraz na ostatnich Tribe’ach też wkur…za.

        Chodzi mi głównie o flow, tekstowo oczywiście Busta nigdy nie brylował. Coś jak dla mnie Ostry czy Eminem – gdy ze świetnych technicznie kolesi poszli w jakiś niezrozumiały bełkot, który mnie męczy po 1 minucie…

        1. Mnie jego udział na jakimkolwiek kawałku ATCQ (czy kogokolwiek innego) nie rusza, bardzo ambiwalentne podejście, a nawet jakby go nie było to może nawet lepiej? Ogólnie nic nie mam przeciwko niemu, nie jestem adresatem jego twórczości i nawet LOTNW nie kupuję.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *